sobota, 21 grudnia 2013

Urodziny Bloga

   Witajcie! Chciałam ogłosić, iż Pamiętniki Micro-Ice'a mojego autorstwa obchodziły wczoraj swe pierwsze urodziny. Z rzeczonej okazji sporządziłam - miejmy nadzieję - krótkie i zwięzłe podsumowanie tego roku obejmującego właściwie końcówkę dwa tysiące dwunastego i w większości dwa tysiące trzynasty. Z dumą muszę stwierdzić, że dzięki Waszej motywacji stworzyłam aż 27 rozdziałów. Niektóre gorsze, co poniektóre lepsze, ale przyznaję, iż moja determinacja do tworzenia wynikła dzięki Waszym uroczym osóbkom. :) Chciałam przy tej okazji podziękować serdecznie tym, co się urodzili, gdyż tym urodzeniom wiele zawdzięczam. :D Przede wszystkim kieruję to do Ali (za pomoc i wsparcie w początkach bloga), Cadenzie (za nieustanny emanujący z niej entuzjazm, przyjazne usposobienie i patrzenie na mnie przez różowe okulary ;D), Kacprowi (za podsuwanie świetnych pomysłów na rozdziały, za niesamowite poczucie humoru i docenienie mnie), Laurce (za wielokrotne pocieszanie i wspieranie mnie w wielu problemach, za darzenie mnie niejaką, nie wiem skąd się biorącą, sympatią oraz - co najważniejsze - miłość do GF i szacunek w stosunku do Micro-Ice'a xD), Wice (za inspiracje, motywację, przemiłe komentarze i napawające pozytywną energią rozdziały Twojego bloga o Star Warsach), Warchiemu (za niesamowitą, niegdyś Ciebie prowadzoną, twórczość w blogosferze, która mocno mnie motywowała do pisania). O innych też pamiętam, i mogłabym przy każdym rozpisać się dłużej, niemniej czas nagli, a wyliczanie Waszych zasług mogłoby trwać w nieskończoność. :) A chciałam w gratisie dołożyć życzenia świąteczne...
No to tak:
   Życzę Wam białych, magicznych, niezapomnianych świąt. Ponadto przełomowego, przynoszącego wiele niespodzianek i niesamowitych przygód roku. Dużo szczęścia, zdrówka, spełnienia marzeń i urzekających chwil rodem ze stronic baśni... Abyście pamiętali jakimi wspaniałymi osobami jesteście. Zasługujecie na wszystko co najlepsze, zatem tego Wam życzę.
   Tak pod koniec... Życie bywa pełne niespodzianek, zarówno miłych jak i tych mniej, ale z tym zdążyliście się już zapewne zapoznać. Dlatego pozostawię pod koniec jedno życzenie tudzież mającą w celu pomóc Was w przyszłości myśl, lekko skłaniającą do refleksji. Nie ignorujcie tego, a wręcz pamiętajcie by nie zapominać!
Lepiej być do połowy szczęśliwym niż do połowy smutnym. :)

A w rozszerzeniu posta czeka na Was wesoła niespodzianka
 w postaci najzabawniejszych fragmentów z rozdziałów M-I's Diary. :*
H A N I A C K


- Ha ha ha! Mam cię tak głęboko w dupie, że nawet Ginekolog nie zajrzy! - Odpowiedział Mark. - Z resztą jak zamierzasz mi przeszkodzić, nie posiadając gaci w kropeczki!?
- Trudno! Jakoś sobie poradzę! - Sinedd wybiegł goły z łazienki, mocząc cały pokój. - No co się tak gapisz? Nigdy nie widziałeś gołego faceta? - Krzyknął na mnie Sinedd, widząc mój zdziwiony wyraz twarzy. Podszedł do drzwi szafy i je otworzył. Niespodziewanie Mark wciągnął do szafy i jego i zamknął za nim szafę.
- O! Przyszedł chętny! To co? Trójkącik?



Ja i Rocket poszliśmy do sypialni. Gdy zaglądałem do szafy, Rocket znalazł się pod pościelą. Jednak babcia nie krzyczała, a sytuacja wyglądała raczej tak:
- Uuuu... Cześć. Ale z ciebie maczo. Widzę, że jesteś chętny.
- Na pomoc! W tym domu straszy!!! - Krzyczał Rocket.


- Właśnie, co ty tu robisz? - Spytałem.
- [odpowiada Artie] Chciałem obejrzeć mecz, ale ten gruby dziad - Magnus - rozsiadł się na całej kanapie.
- To on się mieści w kanapie!? - Zadałem głupie pytanie, bo oczywiste było, że ledwo.
- Niby tak, ale wczoraj, przy obiedzie, zawaliło się pod nim krzesło... o.O

  Podczas tej bardzo inteligentnej kłótni, babcia Stefcia porwała gdzieś Rocketa. 

  Nagle zjawił się Mark.

- Micro Ice. Czekałem na ciebie, kochanie! ♥ Gdzie się podziewałeś? Przecież planowaliśmy wspólny wieczór. - Cały się zaczerwieniłem. Co miałem mu powiedzieć? W szczególności, że wszyscy, włącznie z piratami, gapili się na nas ze zdziwieniem. Nie mogłem powiedzieć im o kartce dla Yuki, bo byłoby jeszcze gorzej. Więc powiedziałem tak:

- Mark, musimy porozmawiać na osobności. - I wziąłem Marka do innego pokoju, próbując zignorować pytające spojrzenia świadków tego zdarzenia. 

- Co chciałeś mi powiedzieć, misiaczku???

- Przykro mi, ale zrywam z tobą! - Zacząłem stanowczym tonem. 

- Ależ dlaczego?

- Bo nasz związek był niestabilny!

- Nie!!! Błagam!!! Dlaczego nasza miłość ma być skreślona bez żadnego powodu! - Zaczął dramatyzować. Krzyczał coraz to głośniej, a ja bałem się, że inni mogą to usłyszeć. Nie miałem wyboru. Walnąłem go z całej siły kijem, który leżał obok, dzięki czemu Mark stracił przytomność. Jak gdyby nigdy nic, wyszedłem z pokoju i powiedziałem do wszystkich tu zebranych:
- Mark chyba się spił.

- Kim jesteście i jak się nazywacie?
- Ja jestem słynnym królem! - zaczął D'Jok. Facet zaczął patrzeć na niego ze zdziwieniem. - Nie no, okej. Na serio jestem... yyy... obcokrajowcem! Pochodzę z Akillianu i u nas jest taka moda! - Facet nadal był trochę zaskoczony więc zaczął pytać dalej.
- Ja jestem kowbojem! I... pochodzę... z Shailow! - dodał Sinedd.
- O! Ja też jestem z Shailow! - dodałem. - I... nazywam się Mieczysława! - pan od hotelu dalej nas przepytywał, aż nadeszła kolej na Marka.
- Ja jestem pedał! - powiedział z przekonaniem Mark.
- Co??? - zapomniałem się i zacząłem chichotać się damskim głosem. - Tak! To jest pedał! Hihihi...
- Nigdy nie słyszałem o takim imieniu - zdziwił się facet.
- To bardzo rzadkie imię! - dodał Thran.
- No dobra... Przechodząc do tematu, do kogo tu przyszliście?
- Do naszej kuzynki Yuki!
- Aha... No tak... Rodziny się nie wybiera - powiedział z gość, po czym zawołał Yuki.


Pierwszego dnia wszyscy siedzieliśmy w jednym z apartamentów i nie było Rocketa, bo oczywiście porwała go Babcia Stefcia. Żaby zabić nudę, postanowiliśmy urządzić zabawę. Mianowicie, stworzyliśmy bardzo szkodliwą mieszankę, ze wszystkich rzeczy jakie mieliśmy, i ten, na kogo wypadnie, będzie musiał ją wypić. Wkrótce mieszanka była gotowa i jechało nią na kilometr. Zakręciliśmy butelką, która wskazała na Ahito. Ahito obudził się i wypił trochę, po czym znów poszedł spać. Obudził się po 10 sekundach, bo chciało mu się rzygać. Gwałtownie wstał i pobiegł do okna. Otworzył je szeroko i wyrzygał się na zewnątrz. Niestety nikt nie przewidział, że tuż pod nim stał D'Jado i chyba nie był zadowolony.
- Aaaaaa!!! Pogłupieliście!? - wrzasnął, machając do nas pięścią.
- Sam pogłupiałeś! - odpowiedział D'Jok i wylał mu resztę mieszanki na głowę.
[...]
Drugiego dnia postanowiliśmy urządzić bitwę na jedzenie. Nic złego nie robiliśmy, oprócz tego, że rzucaliśmy się pomidorami, mandarynkami, pomarańczami, jabłkami, gruszkami, arbuzami, ananasami, jajkami i jeszcze wieloma innymi. Była fajna zabawa, dopóki Sinedd nie wybił szyby. D'Jok się wkurzył i stwierdził, że zaraz wszystko się wyda i chcąc rzucić z całej siły kurczakiem z rożna w Sinedda, rozwalił ścianę. A zza dziury w ścianie patrzył na nas jakiś przerażony dziadek, który właśnie się kąpał w wannie. Gdy D'Jado przyszedł dać nam ochrzan, zaczęliśmy rzucać w niego jedzeniem, aby go jak najszybciej odgonić.
[...]
- Dzień dobry, holowidzowie! Mówi Kalie Mistick w miejscu Genesis. Właśnie otrzymaliśmy wiadomość, że słynni Snow Kids, Akilliańska drużyna Archa, biegali po ulicach w przebraniach Indian i straszyli ludzi na ulicy! Mieszkańcy Genesis są naprawdę w wielkim szoku. Wszyscy myśleliśmy, że to drużyna dobrze wychowanych piłkarzy, a okazuje się, że to banda wariatów! A teraz rozmawiam ze znanym nam wszystkim, D'Jado. Co pan o tym sądzi?

- Snow Kidsi to już nie tacy sportowcy, jakimi ich zapamiętaliśmy! Zachowują się jak zwierzęta! Szympansi, Goryle i Orangutany!!! Brak mi słów! To psychopaci!!! Strzeżcie się ich, bo nie znacie dnia, ani godziny, a oni zawsze mogą się zjawić! Wysadzili w powietrze mój cudowny hotel!!!

- Jak pan sądzi? Czy ich kapitan Arch, powinien udać się z nimi na badania lekarskie?

- Tego nie trzeba badać! Założę się, że mają minimum 3 promile alkoholu! To pijacy!!!

- Dobrze. Więc dziękuję za wywiad i do widzenia!

Tak więc skończyły się nasze cudowne ferie zimowe.

Ten dzień rozpoczął się w bardzo dziwny sposób. Mianowicie, poszedłem do pokoju telewizyjnego hotelu SK, bo stał tam automat z czarnym Frugo. XD Gdy zacząłem się zbliżać do celu, nagle automat zaczął się ruszać. Wtedy podchodziłem coraz bliżej, a on tak jakby zaczął uciekać. Jak to możliwie? Od kiedy automaty chodzą? - Zadawałem sobie pytania. - A może mam halucynacje? Wypiłem za dużo Frugo, czy co!? Może coś brałem nie wiedząc o tym! I tak wszyscy mówią, że wyglądam i zachowuję się jakbym coś brał. - Ale tym razem to nie był żart. Ten automat najzwyczajniej w świecie się poruszał! Postanowiłem więc cicho się zakraść. W końcu rzuciłem się na automat przewracając go i usłyszałem czyjś głos.
- Aaaa! Proszę! Zostaw mnie w spokoju!!! - ktoś wołał. Rozejrzałem się jeszcze raz dookoła i nie widząc nikogo, jeszcze bardziej uznałem, że jestem nietrzeźwy.
- WTF??? - Powiedziałem. Po czym automat wstał.
- To ty, Micro! - Poznałem po głosie, że to Rocket. - W biegu dziwnych wydarzeń musiałem schować się w automacie przed tą szaloną babcią! - Biedak stał w automacie, a nogi wystawały mu na dole i umożliwiały poruszanie się. Twarz miał schowaną w paczce od Lays'ów o smaku paprykowym.
- Aż tak źle? - Spytałem. - Babcia dała ci kosza?

[...] W trakcie śniadania mamy się zebrać, kiedy D'Jok pokaże tajemny znak; zamruga prawym okiem, pomacha lewym łokciem, a prawą nogą podrapie się po tyłku. (Co do tego ostatniego, to raczej da radę. Dzięki temu, że co tydzień chodzi na aerobik wodny jest bardzo dobrze rozciągnięty.)
[...]
To nie koniec. W pewnym momencie przyszedł Mark i powiedział:
- Wymyśliłem zabawę. Arch, Clamp i Artegor mają na plecach przyklejone kartki z napisem "klepnij mnie w tyłek". Naszym zadaniem jest jak najwięcej klepnąć ich w tyłek. Każe klepnięcie to jeden punkt. Ten kto zdobędzie ich najwięcej zostanie ogłoszony Galaktycznym Klepaczem!!!
- Za taką niespodziankę to ja dziękuję...
Tego dnia jak co roku obudziliśmy się w dobrych nastrojach, które szybko nam się zepsuły przez Marka, który cały czas gadał o jajkach, bo mu się kojarzą, i oczywiście zamierza tym zarazić całą drużynę. - Jak co roku. Z nudów, niczym małe dzieci, zaczęliśmy malować pisanki na tęczowo.
- O! Patrzcie! D'Jok maluje swoje jajeczka na tęczowo! - Krzyknął Mark, śmiejąc się głupkowato.
- Dziękuje bardzo, zauważyłem. Możesz się przymknąć? - Odpowiedź D'Joka przyprawiła Marka o jeszcze większy napad śmiechu.
   Później wszyscy razem zjedliśmy śniadanie wielkanocne i musieliśmy słuchać Marka, który znowu śmiał się z dzielenia się jajkiem. :/
[...]
 - Witam, holowidzowie! Mówi Barry Land. Przykro mi to mówić, ale ruch na ulicach Genesis ciągle się nasila. - Po czym Mark znowu wybuchnął śmiechem na dźwięk słowa "ruch".
- Hahaha! Nie wiedziałem, że na Genesis tak bardzo lubią się ruchać na drogach! Hahaha... - Zignorowaliśmy Marka i zaczęliśmy oglądać dalej.
- Mówi Nork Agnet ze studia Arkadia Sport. Z tegorocznych obliczeń wynika, że ostatnio rodzi się o 26 % więcej rudych, a ich liczba stopniowo rośnie.
- Oj nieładnie D'Jok... Nie wiedziałem, że aż tak się starasz żeby twoja rasa przetrwała. Hahaha - i znowu Mark znalazł okazję do śmiechu.
[...]
- A ma ktoś jakiś pomysł, co zrobić żebym był bardziej gorący? - mark pytał dalej.
- Hmm... Wejść do piekarnika i siedzieć tam przez 30 minut, w temperaturze 180 stopni? - zasugerowałem.
- Dobry pomysł! - Po czym Mark wykonał.
[...] - Ej! A gdzie piłki!? Nie ma ich w całym magazynie! -  zauważył Clamp. Na twarzy Sinedda i Thrana pojawiły się wymowne uśmiechy.
- Przyznać się! Co zrobiliście?!
- My... - zaczął Thran. - pomalowaliśmy je żeby wyglądały jak arbuzy...
- Mogę wiedzieć w jakim celu? - pytał wkurzony Aarch.
- To oczywiste! Żeby Mark je zjadł! - odpowiedział Sinedd.
- I co? - zapytał Aarch z przerażeniem.
- Połknąłem je w całości, bez popijania! - pochwalił się Mark z dumnym uśmiechem na twarzy.
- No dobrze, już w to nie wnikam... A co się stało z napojami energetyzującymi, które też zniknęły z magazynu?
- My... psikaliśmy nimi w Artegora... W końcu był Śmigus Dyngus!
- Co? To dlatego jak byłem na wywiadzie w telewizji miałem cały mokry tyłek!! - wykrzyknął odkrywczo Artegor.
[...] Tak więc wywiesiliśmy (ci normalniejsi) w całym Akillianie plakaty z napisem, że szukamy kogoś kto się tym zajmie i że jakoś się odwdzięczymy. Na początku się nie udawało, gdyż Mark skreślił powyższe zadania i napisał, że szukamy atrakcyjnych kobiet niskich obyczajów. Potem zaś spodobał mu się pomysł z plakatami więc przykleił na to kartkę, że ten kto się zgłosi, dostanie za to rękę postawnego młodzieńca D'Joka. Trudno więc było ubiegać o normalne ogłoszenie, więc nie pozostało nam nic innego jak zamknąć Marka w kwarantannie.
[...]- Jak śmiesz budzić nas w środku nocy i jeszcze moczyć moją nową piżamkę!? - wybuchnął D'Jok.
- Od kiedy już nie śpisz w tamtej koronkowej koszuli nocnej, D'Jok??? - zapytał Sinedd.
- Ja mu ją ukradłem do zadań specjalnych! - dodał Mark z dumą.
[...] - Oto jabłuszka! Są bardzo pożywne i zdrowe. Zjedzcie je jak cywilizowani ludzie i nie wrzucajcie nich nikomu do gaci, bo chyba wiecie, że do tego nie służą...
- Naprawdę??? - spytał z niedowierzaniem Mark.

[...] Tłumy fanów zaczęły krzyczeć i pogwizdywać. D'Jok uniósł ręce do góry krzycząc: "Ave Ja!!! Ave ja!!!". Mark zaś zaczął od autoreklamy - Wygłaszał numer swojego telefonu oraz, że jest wolny 24 godziny na dobę. Rocket na szczęście do nas dołączył, za to przewidziane było, że jego kochanka Babcia Stefcia znajdzie się na trybunach, dopingując swojego wybranka. A ja zrobiłem to, w czym jestem najlepszy - Zacząłem robić głupie miny do kamer.
[...] - Masz tu pałkę dynamitu. - Po czym wyciągnął dynamit spod podkoszulka. -Znajdź mu jakieś mądre zastosowanie, żeby zwyciężyć z Ryckersami. Nie miałem pomysłu więc dałem bombę Markowi, który bez wahania podrzucił ją Kernor do gaci. Zanim Sinedd wykonał strzał, dynamit wybuchł, a kernor miała poważną kontuzję pośladków, więc ją zdjęli.


[...] Po czym zabrał [Mark] Haniack wałek do ciasta, którym mieszała wodę i z całej siły walnął w sufit. Niespodziewanie w ścianie zrobiła się dziura, a nad kuchnią był pokój Ahito i Thrana. Tak więc, pogrążony we śnie Ahito, wypadł z łóżka prosto przez dziurę do miski z ciastem Haniack. Wstał z miską na głowie, poślizgnął się o skórkę od banana, potknął się o wałek i w końcu wyleciał przez zamknięte okno prosto na ulicę. Nie chciało nam się po niego wracać, w końcu jak to się mówi "psy zawsze wracają do swoich panów". Niewzruszeni sytuacją rozsiedliśmy się na kanapie i włączyliśmy telewizor.
[...] W tym czasie zdążyli włączyć 5 reklam Majsa bez cukru pod rząd, 5 reklam Technoidu pod rząd i 5 reklam z rzędu szamponu Gramble, reklamowanego przez Mei. W końcu doczekaliśmy się kolejnej części wiadomości:
- Mówi Nork Agnet ze szpitalu miejskiego na Akillianie. Właśnie dostaliśmy wieści, że owym "żywym trupem" okazał się być Ahito z drużyny Snow Kids, którzy uważani są za największych psychopatów w galaktyce, więc  wzmianka o ich bramkarzu wcale nas nie dziwi. Wygląda na to, że zawodnik najwyraźniej umarł. Nie daje znaku życia. Leży na wznak na koszu z odzieżą używaną w zupełnym bezruchu, obsypany najprawdopodobniej mąką. Jutro na Akilliańskim cmentarzu odbędzie się pogrzeb.
- Yhm... Oni myślą, że Ahito nie żyje??? Ci idioci nie mają pojęcia o jego paranormalnych umiejętnościach. Przecież on jest nieśmiertelny! Człowiek zaśnie na chwilę, a ci od razu biorą za trupa! - oowiedział oburzony Thran.
- Hmm... Pozostaje nam pójść na jego pogrzeb. Nie brakuje dynamitu żeby wysadzić trumnę! - powiedział Sinedd. - Tylko jak dojść do cmentarzu...
- Rocket powinien wiedzieć - odpowiedziała Tia. - Chwila! Gdzie Rocket!? - Po czym spod dywanu wyskoczyła Babcia Stefcia i porwała Rocketa.



[...] Co za dziwny zbieg okoliczności, że to zawsze napastnicy trafiają się tacy niepełno umysłowi. - Komentował Arch. - Dlaczego nie współgrają!? Micro-Ice i D'Jok paradują w polu karnym a Mark drapie się po tyłku! Co to ma być???
[...] Koniec tego przedstawienia! Mark, ty rozpoczniesz mecz.
- Tak, tak, tak!!! Buhaha! Zawsze czekałem na ten piękny moment! - Ucieszył się Mark. Napastnik podszedł do piłki. Stanął prosto przed Woowamboo i głośno pierdnął, tak że gazy rozniosły się po całym stadionie Akillian. Na szczęście, my Snow Kidsi, byliśmy dobrze przygotowani i założyliśmy maski gazowe. Tak więc prawie nieprzytomni Wambasi nie byli w stanie grać, a my szybko przejęliśmy kontrolę nad piłką. My z D'Jokiem zaczęliśmy się kłócić na odległość, krótko mówiąc pokazywaliśmy sobie nawzajem głupie miny. W tym czasie Mark podał do Mei, Mei do Tii, a gdy Tia chciała podać do Rocketa, to Babcia Stefcia wleciała na stadion na paralotni i go porwała. I jak zawsze Rocketa mieliśmy z głowy do końca dnia. 


[...] D'Jok zajął wcześniej łazienkę, a biedny M-I czekał i czekał. W końcu, na jego nieszczęście, okazało się, że Dee zjadł poprzedniego dnia bardzo duży kalafior i miał rozwolnienie. W skutek cała łazienka przestała być łazienką, a cały hotel trzeba było wietrzyć. Rury od kibli we wszystkich pokojach były pozatykane, więc Snow Kidsi wybrali się na wycieczkę do Toi Toia. Stali na ulicy w kolorowych, barwnych szlafroczkach i grzecznie czekali w kolejce. Wtedy obok nich przeszła Haniack jak gdyby nigdy nic, rozpowiadając iż prawdziwa, nadobna dzieweczka idzie się umyć w studzience. Już miała przyjść kolej na Rocketa, gdyż z drzewa zeskoczyła Babcia Stefcia i go porwała w nieznane. D'Jok cały czas pierdział, więc zamknęliśmy go w kwarantannie. - To było najlepsze wyjście, choć nikt dokładnie nie wiedział czy jest tam jakiekolwiek powietrze. :) W pewnym momencie przyszedł upierdliwy Artegor, stwierdził, że nie chce mu się czekać i zajął nam łazienkę. Mark był oburzony tym zachowaniem, więc zablokował mu drzwi i wrzucił Toi Toi (razem z załatwiającym się Artegorem w środku) prosto do rzeki, która płynęła gdzieś hen, daleko... Wyszło na to, że wszyscy poszli do lasu, gdzie właśnie nakręcali najnowszy odcinek "Animal Planet" i załapaliśmy się do filmu.
[...] - Kto to zrobił!!!??? - Wykrzyknął. Wszyscy, jakbyśmy się porozumiewali telepatycznie, wskazaliśmy na dziadka Romana, który jeszcze bardziej wytrzeszczył oczy o_O. Zdegustowany Artegor wyrzucił wytrzeszczającego oczy o_O Dziadka Romana przez okno. Na naszą korzyść wpadł na przypadkowego przechodnia i spoglądał na niego z jeszcze bardziej wytrzeszczonymi oczami. o_O


[...] D'Jok wstał z łóżka, poślizgnął się na majonezie i wyleciał przez okno prosto do rzeki, w której bodajże kąpały się krokodyle. :D Dziwne, ale na Akillianie wszystko możliwe. Niestety plan nie do końca wypalił, ponieważ w rzeczce właśnie się kąpał Artegor, a Dee właśnie na niego wpadł i wylała się cała woda w rzece (nie biorąc pod uwagę tego, że Artegor nie miał na sobie ubrań, a właśnie obok jakaś para narzeczonych robiła sobie zdjęcia ślubne na tle rzeki).
[...] to zapytaj Ahito.
- Jakiego Ahito!? - odparł Sinedd. - Przecież on już od 10 lat nie żyje!
- Odkryłeś Amerykę! - dodał Thran.
- To po co to zombie wszędzie za nami chodzi? - spytał Sinedd.
- Dla jaj - odpowiedziałem ambitnie.
- Dobra, mniejsza, jeśli chodzi o tego nawiedzonego umarlaka. [...]
[...] - Wszystko dobre, co się dobrze kończy! - Powiedział donośnie. Po czym żeby było lepiej, przyszła Haniack, z wielkim, czekoladowych, smakowicie wyglądającym tortem.
- Wszystkiego najlepszego! To specjalnie dla ciebie! - Powiedziała uroczyście, po czym rzuciła ciastem prosto w twarz D'Joka, głośno się śmiejąc. I żeby było jasne, miała napad śmiechu do końca wieczora.



[...] - Trzeba ugasić ogień wodą!
- A jak nie ma wody? - Spytał Aarch.
- To trzeba zadzwonić po straż pożarną. - Powiedziałem inteligentnie, po czym pokazałem wizytówkę, na której było napisane "Straż Pożarna. Zawsze gorąca! Jeśli wzywasz pomocy, dzwoń po Marka." oraz był też załączony obrazek, na którym widniało zdjęcie Marka w cekinowym bikini.
[...] W tym samym czasie Artegor siedział sobie na foteliku, popijając herbatkę. Nagle jego szlacheckie siedzisko zaczęło płonąć i zapalił mu się tyłek.
- Aaaaa! Tyłek mi się pali!!! - Artegor zaczął wrzeszczeć na cały hotel.
- Wiesz... Ja zawsze jestem rozpalony... - dodał Mark z zalotnym uśmiechem.
- AAA!!! Ale ja tak na poważnie, pedofilu! - wrzeszczał Artegor.
[...] - Okey... - skomentował D'Jok. - W każdym razie szlachta wychodzi.
- Szlachta!? Hahahaha - powiedział Mark, mający ubaw z Artegora, któremu się palił tyłek. - Haha, jasne. Jak ty jesteś szlachta to ja jestem szlachcica Wiesława, mam 90 lat, a moje hobby to dojenie krów. Błehehehe...
- Jeszcze jedno słowo, a twój pachnący płynem kokosowym tyłek, spotka się z dynamitem, który zawsze mam przy sobie, w bardzo praktycznym i niespodziewanym miejscu. - odpowiedział mu groźnie D'Jok.
- Hahahaha! Dobra, już nic nie mówię, królu spłuczki toaletowej! Hahahaha... - dodał Mark.
- Jeśli on się zaraz nie zamknie to się krew poleje... - mruknął do mnie D'Jok.
- Masz okres!!?? - spytałem z niedowierzaniem.


   Czy zdarzyło się Wam kiedyś obudzić się w innym miejscu, niż gdzie się poszło spać? o_O Mi i D'Jokowi niestety tak. (Nie żebyśmy razem spali! :P) Byliśmy w bardzo dziwnym, zwykłym, starym, nowym domu, bez okien, z szybami, w którym się znajdowaliśmy, choć wcale nie wchodziliśmy... Podejrzane... -_- A jeszcze bardziej zadziwiający zdawał się być fakt, że przez zamknięte okno bez szyb, wskoczyła Haniack w stroju zakonnicy.
- Buhaha! Jestem ninją! Nie no, żart, zakonnicą... - Po mimice jej twarzy poznać było można jedynie kwaśno, mdły, ironiczny uśmiech. D'Jok uniósł brew czekając na wyjaśnienie w jej przypadku normalnego aczkolwiek nietypowanego zachowania. - Mógłbyś wstać? - powiedziała. D'Jok wykonał, a ona go odepchnęła i zemdlała padając na jego łóżko. Obudziła się po 3 minutach.
- Cześć - zaczął D'Jok z niewiedzą czego ma się spodziewać. - Od dawna mam do ciebie bardzo nurtujące pytanie... Mógłbym wiedzieć o co chodzi!? - wrzasnął.
- Jak to o co? O to, że jest zasada, że kto wstaje ten nie siada! - Odpowiedziała bez wzruszenia. - Ty wstałeś, ja zasłabłam, kto siada ten nie wstaje, więc ty się przebierz za zakonnice i badaj teren a ja idę spać. - Skończyła i zamknęła oczy.
- Ja!? Zakonnicą!? Nie jestem babą! - obraził się D'Jok podczas gdy do pokoju wszedł Mark.
- Wiesz, to chyba dobry pomysł, skoro jesteś gejem - powiedziałem.
- Co ona robi w twoim łóżku? - zapytał Mark wskazując na Haniack.
- Oddycham, a co mam robić. Przecież on i tak jest gejem. - odparła.
- Nie jestem gejem! - zaprzeczył D'Jok i zaczął tupać nogami niczym małe dziecko. - Poskarżę się tacie! - krzyknął z nadzieją, że nas postraszył i zadzwonił do Sonego Blackebonca.
[...] - Cześć wam. Widzę macie tu fajny klimacik... - Powitał nas Thran patrząc na tańczącego przed swoim odbiciem w szybie Marka. (Nie wspominając o tym, że za oknem był dom prezydencki, a w nim gapiący się na Marka prezydent Akillianu). 


[...] - Nork, mogę zatem powiedzieć tylko jedno. Niech wygra najlepsza drużyna! I na tym kończymy życząc wszystkim naszym holowidzom spokojnej nocy. - zakończyła Kalie z uśmiechem jakby właśnie wypiła przeterminowaną zaprawę cytrynową.
- Uuu... Aarch i Artegor chyba nie będą mieli spokojnej nocy... - mruknął Mark.
- A to niby czemu? - zapytał Thran.
- Bo są gejami. Przecież to widać. Jak na siebie patrzą to aż ślinka im cieknie. - odparł murzyn, po czym zza jego pleców wyjrzał zdesperowany Artegor. Ta złowroga mina nie wróżyła nic dobrego.

"Prawdziwa historia odc.58" (18.07.2013)


Był piękny, słoneczny dzień. Słońce grzało cieplutko. Szedłem sobie uliczką i spostrzegłem, że na żulskiej ławeczce siedzi sobie D'Jok. Co najważniejsze, miał na głowie kapelusz. Z daleka słychać było donośne wołania Sinedda. Obwieszał właśnie światu, że sprzedaje krem przeciwgrzybiczny w przecenionej cenie. Niedaleko Mei i Tia wychodziły z galerii z dwoma tonami zakupów. W tym samym momencie Aarch i Artegor spędzali w krzakach miesiąc miodowy. Tymczasem po wertepach jechał drzemiący Ahito w dziecięcym wózeczku, prowadzonym przez Thrana, przebranego za opasłą gospodynię. Nieopodal krzątał się beztrosko Mark. Usiadł na żulskiej ławce tuż obok D'Joka i zrobił wielkie, słodkie oczy. "Pokaż tyłek" - Poprosił. A D'Jok na to zdjął z głowy kapelusz. Cały świat wybuchł śmiechem z tej sceny. Nawet mnie brzuch pękał z rozbawienia. Wówczas stwierdziłem, że muszę się napić Mice'a vez cukru. Zatem wyciąłem z torby puszkę i wypróżniłem ją do dna. Po chwili zaczął mnie niemiłosiernie boleć brzuch. Wskutek wydobyły się ze mnie głośne gazy, przez co ja stałem się głównym obiektem zainteresowania. Wkrótce przyjechała karetka i zabrała mnie do szpitala. Na miejscu zastałem Haniack trzymającą za rękojeść ostrego, okrwawionego sztyletu, a jej uśmiech wyrażał pełną euforię. Domyśliłem się, że zamierza rozciąć mi brzuch i przeprowadzić operację. "Nie ma tu może prawdziwego chirurga? Albo choćby znieczulenia?" - Zapytałem w przestrachu. "Znieczulenie?! Phi... Mam coś równie skutecznego..." - To rzekłszy zaśmiała się złowieszczo: "Buahahaah hehehe huhuh hohoh hyhyhy" Na jej znak zza firanki wyskoczyła Babcia Stefcia. Powoli zbliżała się w moim kierunku. "Nie!! Nie!!! Nie!!!!" [...]
 [...] - Jak się wydostałaś zza kratek?
- To była błahostka. Powiedziałam strażnikowi, że jeśli mnie otworzy dam mu wynalazek warty miliony. - Mark wytrzeszczył oczy.
- Jaki wynalazek?
- Wodę w proszku. Wystarczy zalać wodą. Proszek był niewidzialny ale to nic. - Na kolejną odpowiedź Haniack Mark wybałuszył oczy najbardziej jak się dało.
- Też chcę ten proszek!!! - Krzyczał podekscytowany Mark. Koniec w końcu, go dostał i teraz nic go tak nie radowało. [...]


[...] - Patrzcie! Mam nowego i-phona! Hej, widzieliście?! Właśnie dostałem nowego i-phona!!
- Już nie masz – powiedział wesoło Sinedd wyrzuciwszy i-phona przez okno.
- Aaaa! Moja głowa! – krzyknął Artegor zza okna. – Hej… czyj to telefon? Kto publikuje na facebooku, że ja i Aarch jesteśmy gejami?! ZATŁUKĘ!!! – Zignorowaliśmy groźby Artegora i kontynuowaliśmy oglądanie telewizji.
- Dzień dobry, witam serdecznie wszystkich holowidzów! Mówi Calie Mistick ze studia Arkadia Sport. Właśnie dostaliśmy wiadomość, że Warren i jego dziewczyna się zaręczyli…
- Uuu… D’Jok, nie wiedziałem. Kiedy ślub? – zapytał Mark.
- Coś ty. Przecież D’Jok kocha tego dziadka z zakładu pogrzebowego. A Warren jest z Luurem. Wszyscy wiedzą, że zmienił płeć. – dodałem, dumny ze swojej wiedzy o najświeższych zdarzeniach.
- Nie… Coś tu nie gra… Przecież D’Jok jest gejką! – odparł w przekonaniu Mark. Wszyscy wymienialiśmy się coraz to bardziej skomplikowanymi spostrzeżeniami na temat D’Joka, aż w końcu rudy wyszedł z pokoju. Po dyskusji znów przysłuchaliśmy się Calie Mistick:
- Lun-Zia z drużyny Wambas zapuściła włosy, a do zrobiła sobie pasemka! …
- Hohoho! Ciekawe gdzie! – skomentował Mark.
- … Słyszeliśmy również, że bramkarz Snow Kidsów Ahito wygrał wczoraj 1000000 dolarów w kasynie! – kontynuowała Calie.
- Co? Przecież on cały czas spał! – oburzył się Thran. – I się nie podzielił skąpiec. – Tymczasem Ahito słodko sobie drzemał jakby nic nie słyszał.
- … Co do Snow Kidsów… - ciągnęła Calie – ostatnio dawno nie widzieliśmy ich napastnika Micro-Ice’a. Nasi specjaliści twierdzą, że nie pokazuje się, bo dostał wysypki! To straszne! Lepiej nie zbliżajcie się do niego, bo w każdej chwili możecie się zarazić! Dlatego jutro przyślemy po niego karetkę i odseparujemy go od cywilizacji! – skończyła Calie złowieszczym tonem. Wszyscy spojrzeli się na mnie podejrzliwie.
- A! Czyli mam wysypkę, fajnie wiedzieć… Naprawdę w to wierzycie? Jeśli tak, to w takim razie D’Jok jest po menopauzie, a Artegor jest w ciąży z Aarchem, co? - odrzekłem.
- Wypraszam sobie!!! – Krzyknął Artegor zza okna.
- Bardziej przejmowałbym się D’Jokiem – dodał Mark. – Skoro jest bezpłodny, to już nigdy nie spełni swojego marzenia zostania opasłą gospodynią mieszkającą na farmie wraz z liczną gromadką bachorów… Współczuję… - Widać było, że Mark uwierzył w moje słowa. Jego głupota zaczęła mnie przerażać. [...]
[...] - Dzień dobry. Mówi pizzeria "kunsztowna pizza". Podaj swoje zamówienie. - powiedział głos zza słuchawki, którą wziął do ręki D'Jok.
- Czy można prosić 10 hawajskich? - Sfrustrowani posłaliśmy mu spojrzenie pełne dezaprobaty.
- Nie tak to się robi, cymbale! - powiedział Sinedd i przejął dowodzenie nad telefonem. - Dzień dobry... Znaczy... Dzień zły. Przynajmniej dla ciebie, kołku! Błahahaha! Przyjeżdżaj tu zaraz z 3 tonami pizzy w każdym możliwym smaku, jak nie to my przyjedziemy do ciebie, z tym, że z dynamitem wszelkiego rodzaju. Hahahaha... Przepraszam za tego geja z tym gejowskim zamówieniem przed chwilą. Mam nadzieję, że zaraz będziesz w hotelu Snow Kids, bo jeżeli nie, jak wiesz, może to się źle skończyć. Muahaha. Trzymaj się, kociaczku, czekamy. - Skończywszy to mówić odłożył słuchawkę i poczęliśmy czekać na gościa od pizzy.
   Wkrótce owy jegomość się zjawił w naszych progach.
- Kto zamawiał pizzę? - powiedział pulchny facet z obwisłym, pofałdowanym brzuchem i wklęsłym podbródkiem.
- Święty Mikołaj! - odparł Sinedd. - Dawaj żarło, prostaczku. 
- A... Moja wypłata? Gdzie moja wypłata?! Przez was nie będzie mnie stać na koronkowe slipy rozmiaru XXL, które kolekcjonuję! - zaczął negocjować opasły chłopak. 
- A wypłatę to se możesz wsadzić! A te swoje slipy to se wsadź na głowę! - wrzasnął Sinedd i trzasnął drzwiami za facetem. Po zamknięciu drzwi dobiegły nas euforyczne krzyki grubego roznoszacza pizzy:
- Ej, świetny pomysł! Dzięki!


[...] - A jak się panu podoba? – Mark zaczął zagadywać Dziadka Romana, do którego kiedyś odczuwał miętę, o ile nie uległo to zmianie.
- Tak, świetnie się miewam! – odparł wesoły staruszek.
- A czy podoba się panu koncert?
- Też tak myślę.
- Ale czy podoba się panu koncert?!
- Godzina… 18:53. Proszę bardzo. Dobrze mieć podręczny zegarek przy sobie. Che che.
- Chciałem tylko zapytać, czy podoba się panu koncert?
- Dziękuję za dobrą radę. Pomyślę o tym. Zresztą jak to mówił mój wuj Anatol… „Lepszy mądry głupiec niż głupi mędrzec.
- Mogę pana o coś zapytać? – Mark był zdesperowany.
- Mój wuj Anatol był tego samego zdania! Żeby pan widział, jakie to było chłopaczysko! Miał tak dobrze rozwiniętą trzecią półkule mózgową, że tylko pozazdrościć! [...]


[...] Niestety później byliśmy zobowiązani wręczyć ludziom gotówkę (musieliśmy – o zgrozo! – podnieść się z kanapy). Wkrótce i tak wstaliśmy z naszej kanapy (a Mark z kanapki złożonej z chleba, masła, szynki, pomidora i dwóch plastrów ogórka)... [...]
[...] Rozmiary owego pomieszczenia nie były aż nazbyt zachwycające… Zapewne dlatego, że całą zabawę urządzaliśmy w pokoju Thrana i Ahito. Wystarczyło wywalić ich meble przez okno (z nadzieją, że spadną komuś na głowę) i wyburzyć parę ścian. Thran wtenczas został pochłonięty kreskówką „My Little Pony”, a Ahito bodajże spoczywał w tosterze, gdzie nie groziły mu chłodne warunki klimatyczne. Aarch i Artegor byli zaś w mieście na wykładach dla młodych małżeństw z dziećmi (tak, tak, Aarch wreszcie porodził, a drugą pociechę przyniósł im bocian).
[...] Całe szczęście każdy z nas był wyposażony w małe przekąski na czarną godzinę. – Ja ukrywałem automat z batonikami w kapturze, D’Jok tonę słojów z ogórkami konserwowymi w majtkach, Sinedd był w posiadaniu pola uprawnego kukurydzy i buraku pastewnego pod podkoszulkiem, a Mark zjadł nasiona drzewa cynamonowego, krzaczków truskawek, malin, jeżyn oraz pestki jabłuszek, śliweczek, cytrynek i pomarańczek. Wskutek w jego brzuchu powstał sad, a z tyłka wystawały mu gałęzie owocodajnych drzew. Imprezę więc można było jak najbardziej zacząć. [...]
[...]
- Witaj, przybyszu! Interesują cię kobiety, mężczyźni czy osobniki płci nijakiej? – zapytała Haniack, a przy wypowiadaniu ostatniej opcji wskazała głową na koleżankę.
- Przykro mi… Obejdzie się bez losowania Marka, zatem płeć nijaka nie wchodzi w rachubę. Poproszę mężczyzn – odparłem.
- Mądry wybór – oznajmiła Cadenza z diabolicznym uśmiechem. Podała mi do ręki łuk i strzałę. – Rzuć strzałą przez okno, ten szczęściarz, w którego tyłek trafisz strzałą, będzie twoim partnerem na przyszły rok! – Jakże kusząco to zabrzmiało… Wystrzeliłem strzałę, wyjrzałem przez okno, a tam stał obruszony Clamp. Całe szczęście miał słaby wzrok i słuch, więc jedynie podrapał się po pachach.
- Tym się nie da porządnie trafić! – ofuknąłem dziewczyny. – Zobaczycie, lepiej trafię piłką. – Po tych słowach, kopnąłem piłką prosto w Clampa, który, nie zareagowawszy, podrapał się po jelitach (mądre). Później jeszcze rzucałem siekierą, ale też nie przyniosło to zadowalających rezultatów, gdyż Clamp podrapał się jedynie po dwunastnicy. [...]
[...] Ponieważ w okolicy zabrakło krzaków za sprawą Aarcha i Artegora, wyjątkowo acz nieszablonowo przebraliśmy się za choinki. Niestety w choince Rocketa niespodziewanie znalazła się Babcia Stefcia, zaś świerk, w którym znajdował się wtenczas D’Jok, był również siedzibą głodnych wiewiórek… (Wspomnę przestrogi Dame Simbai: „Uważajcie! Wiewiórki wcale nie żywią się orzechami, tylko jajkami na twardo!”) [...]
[...] Thran, jak zwykle pragmatyczny, postanowił nauczyć dzieci kolęd, gdyż święta zbliżały się wielkimi krokami.
- Dobrze… Jakie kolędy znacie? – zapytał, zabrawszy wszystkie swoje siły na w miarę szczerze wyglądający uśmiech. Mi przypominał raczej rozentuzjazmowanego masochistę.
- Możemy zaśpiewać „w grobie leży” – wtrącił Mark dumny ze swojej światłej wypowiedzi.
- Nie ciebie pytałem… - odrzekł Thran cynicznie.
- A, dobra… Skoro już mnie pytasz, to odpowiem. Możemy także zaśpiewać „gdy śliczna panda” – nie zwlekał z odpowiedzią Mark. Thran zignorowawszy tą sugestię, na powrót zwrócił się do dzieci, resztkami sił zdobył się na diaboliczny uśmiech i spytał:
- Jakie kolędy lubicie?
- Ja lubię „cicha noc” – stwierdziło jedno z tych bardziej kumatych niemowląt.
- Czy to aby nie za ostre klimaty jak na twój wiek? – dodał cynicznie Mark.

6 komentarzy:

  1. Hahaha! Tyle się namęczyłaś, tyle napracowałaś, a pewnie i tak przynajmniej połowa przeczytała tylko dedykację i życzenia świąteczne. Ale nie martw się w wolnym czasie będę tym wybrańcem co przejrzy całość ;)
    Wesołych Świąt!

    PS: Mam nadzieję, iż widzimy się w poniedziałek :D

    Ala

    PS II: Ha ha, pewnie miałaś nadzieję iż to jeden z twych tajemniczych wielbicieli, których na oczy nie widziałaś.

    A tak poza tym pozdrawiam wszystkich czytelników i życzę najzabawniejszych i najdurniejszych Świąt Bożego Narodzenia w historii ludzkości. Aby wam Babcia Stefcia włamała się przez komin do domu xP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hoho, thx :D
      PS: Taak, do poniedziałku. xD
      PPS: Możemy kupić migdały i się z nimi migdalić. xDD
      PPPS: Dopisuję się do życzeń, również takowe składam wszystkim, co utkną w tych nawiedzonych pamiętnikach (tudzież objęciach Babci Stefci) xDDD

      Usuń
  2. Ach...Wszystkiego Najlepszego, Wesołych świąt i dużo, dużo Weny na bloga i nie zawieszaj go! <33
    KOCHAM CIĘ!!;**(Ask xDD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huhu, thx i wzajemnie. :**
      Powiem coś, czego byś się nie spodziewała ode mnie usłyszeć... o.O ; Kocham Cię! xD

      Usuń
    2. Rzeczywiście. Nie spodziewałam się xD Tobie też coś powiem...
      KOCHAM CIĘ!

      Usuń
  3. Moja urodzajna Haniack!
    A gdzież to znajduje się chwila słabości Wielkiego Dee?!
    Oczywiście, wszak wszystktktko jest iście genialne. Oto moje miny podczas czytania:
    :| :| :| :] :] :} :} ;> ;> ;) ;) :O :D ;DDDD OuO

    Mniej więcej. :*

    A teraz, homar do bazy, homar do bazy...
    Stwierdzam brak inthernetha ;((((
    Ale nie bój nic :D
    Piękne życzenia i wgl dziękuję z całego jelita za dedyka <3

    Już wkrótce COŚ zrobię. A teraz znikam.




















































































    Seriously? xD
    Papatki kochana, kochamCię Cię i tylko Cię <3
    BFF <33333333

    OdpowiedzUsuń