wtorek, 14 maja 2013

"Football przede wszystkim"

Parę słów od Haniaq:
Po pierwsze pozdro dla Laury, Ali i Matyldy, u których widzę największy wyraz zainteresowania moim blogiem. Po drugie nie pozdrawiam Pauliny, która ostatnio truje mi życie, i choć ciągle proszę ją o wejście na mojego bloga, ona i tak ma mnie w D i nie widzi na świecie nic prócz swojego grubego zadowia. :P Pewnie i tak nie pofatyguje się tu zajrzeć, jeśli jednak to czyta, to niech wie, że mam ją tak głęboko w D, że nawet ginekolog nie zajrzy, i że nikt nie będzie stawał pomiędzy przyjaźnią moją i Matyldy! Takie tam parę słów, a teraz przejdę do rozdziału, bo jak myślę o tym gimbusie, to tak mnie zżera, że się jeszcze źle nastawię. :P
Micro-Ice's Diary
  Świat stanął na głowie. Koledzy z drużyny wstają przed ósmą i spożywają tylko pożywne, zdrowe i mało kaloryczne jedzenie... Żyjemy jak w obozie koncentracyjnym! A sprawdzą tego jest dziewczyna, a raczej wiedźma o imieniu Haniack. Dzisiaj miał odbyć się pierwszy w ciągu tego roku mecz, który prawdopodobnie mieliśmy zagrać z Ryckersami. - To tam bramkarzem jest ta upierdliwa, drażliwa baba o imieniu Kernor, która nadal mnie nie lubi za to, że przypadkiem zrzuciłem na nią swoje gacie (odc. 58). Śmiertelnie bałem się jej reakcji, gdy znowu mnie zobaczy.  Na szczęście raczej nie będzie mnie ukatrupiać podczas meczu, bo dostanie czerwoną kartkę i albo będzie karny albo ją zdejmą. :) hah, to w sumie dobry pomysł, bo jak kto inny ją zastąpi to Ryckers nie będą już tak dobrzy. W każdym razie Snow Kids dzielnie trenują, oprócz Ahito, który śpi, oraz Rocketa - powód prosty - Babcia Stefcia wyskoczyła z jego szafki na strój sportowy i go porwała. Mam nadzieję, że biedak zjawi się na meczu.
   Nadeszła chwila jednoczesnej grozy i ekscytacji. Na pięknym, latającym wózeczku, za którym się stęskniłem, wylecieliśmy prosto na stadion Akillian. Na razie gramy na tej głupiej, zimnej planecie, jednak zwycięstwo może nas doprowadzić do wycieczki na Genesis. :)
   Tłumy fanów zaczęły krzyczeć i pogwizdywać. D'Jok uniósł ręce do góry krzycząc: "Ave Ja!!! Ave ja!!!". Mark zaś zaczął od autoreklamy - Wygłaszał numer swojego telefonu oraz, że jest wolny 24 godziny na dobę. Rocket na szczęście do nas dołączył, za to przewidziane było, że jego kochanka Babcia Stefcia znajdzie się na trybunach, dopingując swojego wybranka. A ja zrobiłem to, w czym jestem najlepszy - Zacząłem robić głupie miny do kamer. hyhy. Spojrzałem do góry i ujrzałem nad sobą tablicę wyników i wyświetlacz, na którym widniały nasze piękne mordeczki i krzywe ryje Ryckersów. Kalie Mistick już zaczęła komentować na żywo. Ustawiłem się na mojej pozycji lewego napastnika. Mark stał po prawej stronie. Za mną był Rocket, za Markiem Tia, jako pomocnicy. Na obronie była Mei (po lewej) i Thran (po prawej), a na bramce drzemał sobie Ahito. Nikt inny, tylko D'Jok, rozpoczynał mecz. Na przeciwko stała jedna Ryckerska. Obaj na przeciwko siebie wpatrywali się na siebie niczym dwa głodne orangutany, chcące zdobyć banana. Gwizdek! Piłka wzbiła się w powietrze, oczywiście przejął ją milord, wielki Dee. Nie używając fluxa, pobiegł przed siebie, a gdy Ryckersy zaczęły go kryć, podał oczywiście do najprzystojniejszego gracza na boisku - mnie. :) Wraz z piłką przesłał mi wiele oddechu. Biegłem, biegłem i gdy już nie wiedziałem co zrobić, podałem tyłem do Tii, która była zupełnie nie kryta. Nagle jakaś zboczona Ryckersiara naskoczyła na Tię, jak Reksio na szynkę. Sędzia kalosz, odziwo zauważył faul, Tia została zdjęta, a na jej miejsce wstąpił Sinedd. Sinedd podszedł do mnie i powiedział:
- Masz tu pałkę dynamitu. - Po czym wyciągnął dynamit spod podkoszulka. -Znajdź mu jakieś mądre zastosowanie, żeby zwyciężyć z Ryckersami. Nie miałem pomysłu więc dałem bombę Markowi, który bez wahania podrzucił ją Kernor do gaci. Zanim Sinedd wykonał strzał, dynamit wybuchł, a kernor miała poważną kontuzję pośladków, więc ją zdjęli.
   Nowy, tymczasowy bramkarz był tak kiepski, że zdobyliśmy 5 do 1. Ta jedna bramka Ryckersów, była dlatego, bo Thran podkładał ludziom skórki od banana i sam się o jedną z nich poślizgnął przez co spowodował samobója. :) Oprócz tego, po wygranej, Babcia Stefcia zdążyła też wskoczyć na murawę w kunsztownej bieliźnie i zatańczyć szamański taniec, śpiewając przy tym Waka waka, przed kamerami. Na dobry The End oczywiście wskoczyła Rocketowi na barana wołając: "To mój królewicz! Patrzcie jaki zdolny z niego młodzieniec!". Tak skończył się sukcesem i satysfakcją (nie dla Rocketa) mecz z Ryckersami.

Dalszy ciąg nastąpi

Dziękuję, mam nadzieję,
że się podobało. :)
by Haniaq

4 komentarze:

  1. fajny rozdział :))) i ogólnie fajny blog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. thx :) Twój blog też zacny :D Kiedyś też chciałam pisać o GF coś bardziej poważnego, np. 4 sezon czy coś w tym stylu, ale stwierdziłam, że nie ma żadnego porządnego fun ficku... No więc piszę rzaczy w tym stylu, mogą się niektórym nie podobać, ale ja jestem zadowolona, że ci się podoba :)

      Usuń
  2. Hańba Paulinie!!! Namierzyłam ją, ile lasek dynamitu wziąć? Wybierz pomiędzy 200 a 201 :) //Cadenza :*

    OdpowiedzUsuń