Micro-Ice’s Diary:
Trzy donośne
trzaśnięcia w drewno. Następnie przerażające skrzypienie
otwierających się powoli drzwi... i krzyk. Następnie parę
ciężkich kroków niebezpieczeństwa. Owo niebezpieczeństwo zbliża
się do kolejnych drzwi, wali w nie pięścią ile sił… i znów
agoniczny krzyk ofiary. I niezmiennie działo się tak z jeszcze parę
razy podczas mojego niespokojnego snu. Aż nagle uświadomiłem
sobie, iż mieszam koszmary z rzeczywistością. Ktoś naprawdę
krążył po hotelu Genesis od jakiegoś czasu i właśnie kierował
się ku kolejnemu przystankowi w swojej trasie, którym był
naturalnie nasz pokój.
Usiadłem na brzegu
łóżka ze spuszczoną głową, ocierając czoło, na którym
perliły się krople potu. Trząsłem się jak galareta, nie
wiedzieć, czy z zimna, czy z lęku. Czasu zostało niewiele, zresztą
ubywał w niewyobrażalnym tempie. Wziąłem głęboki wdech i
rozejrzałem się dokoła w poszukiwaniu kogoś przytomnego, kto
byłby w stanie pośpieszyć mi z pomocą. Niestety, wszystkich
kolegów ogarnął błogi sen, a ja musiałem działać sam.
Sam.
Czyżby?
Mógłbym posłużyć
się bronią.
Mój wzrok padł na
leżącą swobodnie w koncie miotłę. Sprzątaczki zostawiły ją tu
na noc, aby móc rano posprzątać, mając sprzęt pod ręką. Nie
spodziewały się jednak, że mogą owej chwili nie dożyć…
Przybrałem pozę
pełnej gotowości. Z sercem na karku usłyszałem, jak kroki
„niebezpieczeństwa” zatrzymują się przed drzwiami, zapewne
niecały metr przede mną. Drzwi otworzyły się zamaszyście.
Przełknąłem ślinę. Cień bliżej niezidentyfikowanego osobnika
zbliżał się powoli, aż tu nagle…:
- Micro-Ice!!! –
krzyknął entuzjastycznie Mark na mój widok. Tak, to był Mark w
czystej postaci, a w dodatku… nagi.
Z tego, co
pamiętam, piraci go wyrzucili spadochronem do tunelu miłości,
podczas gdy próbował utrudnić nam lot, łażąc po statku i robiąc
głupie miny. Ale …
- Dlaczego jesteś
goły jak święty turecki?!
- Widzisz,
wylądowałem przypadkiem w sadzawce, chyba nie taki był ich zamysł…
- Podrapał się pod pachą. – Moje kunsztowne odzienie całkiem
przemokło, więc wywiesiłem je na antenie telewizyjnej Artegora, a
sam postanowiłem zlokalizować nasz hotel, dotrzeć do pokoju i
zaiwanić ubrania D’Jokowi. Poza tym; Ach, jak ja się cieszę, że
cię widzę!!! – I zaczął mnie obejmować, co nie było
najprzyjemniejszym doznaniem.
Wtem do pokoju
wtargnęła rozgniewana Kernor i zobaczywszy tulącego się do mnie
Marka, stanęła jak wryta.
- A więc to ty go
na mnie nasłałeś! – wycedziła mechanicznym głosem, wskazując
na mnie palcem.
- Ja?! Skąd! –
Próbowałem się obronić, jednak Kernor spoglądała na mnie,
groźnie mrużąc oczy.
- Nie ujdzie ci to
na sucho, dowcipnisiu jeden!!! – To rzekłszy, rzuciła się za mną
w pogoń.
Trudno było uciec
przed agresywną bramkarką Ryckers, która za mną z wiadomych
przyczyn nie przepadała, w małym pokoiku hotelowym. Aby nie potknąć
się o rozrzucone na podłodze tarkę do sera, wyciskacz do cytryn
itd., musiałem pokonywać dystanse, biegając opętańczo w koło i
skacząc po łóżkach kolegów. Wszyscy się rozbudzili prócz
spoczywającego w pokoju (hotelowym) Ahito.
- Co jest? –
D’Jok dopiero co się zapytał, oberwał pomarańczą, która miała
najprawdopodobniej trafić we mnie. Następnie rudowłosy kolega
został obsypany również gradem innych owoców. Okazuje się, że
napastniczka miała już wcześniej przygotowaną amunicję w
gaciach.
Naprędce
pozbierałem ładunek, wrzuciłem do blendera i zacząłem wszystko
to mielić z otwartą pokrywą, pryskając w stronę Kernor, co
niestety minęło się z celem, gdyż poszkodowani zostali
tradycyjnie moi koledzy. Ryckersiara nieustannie ciskała we mnie
różnego rodzaju jedzeniem, a tymczasem ja otworzyłem walizkę
D’Joka i w ramach obrony opróżniłem jej całą zawartość.
Następnie zacząłem pryskać pastą do zębów, szamponami i
płynami do kąpieli, aż skończyły mi się koncepcje. Koniec
końców zabrałem Sineddowi pościel, który – orzesz siwy dym –
spał bez ubrań, i zarzuciwszy ją Kernor na głowę, owinąłem ją,
tak że zdawała się przypominać motyl próbujący usilnie wyjść
się z kokonu. Całość wyrzuciłem za okno, gdzie nieumyślnie
wpadła na akurat przechadzającego się D’Jado. Wreszcie obudził
się Rocket i z worami pod oczyma zapytał:
- Czy można
wiedzieć, co jest grane? – Jednak nie zdążył otrzymać jasnej
odpowiedzi, gdyż z kaloryfera niespodziewanie wyskoczyła Babcia
Stefcia i go porwała na kolejne długie godziny. Dopiero po tym
wszystkim zacząłem się zastanawiać, ilu ludzi będę zobowiązany
przeprosić…
Długo nie
potrafiłem zasnąć. Z między innymi tego powodu postanowiłem
wybrać się na przechadzkę i pozwiedzać atrakcje hotelu.
Rzeczywiście,
natknąłem się na całkiem pokaźny basen. Raptem przypomniałem
sobie o tym, co powiedział mi poprzednio Artie, zanim rozpłynął
się w powietrzu: ,,… po prawej od basenu w waszym hotelu
znajduje się niewielki lasek. Na samym środku rośnie dorodna
śliwa. Musisz pociągnąć za owoc w kolorze niebieskim i
wypowiedzieć hasło, które brzmi: „Ach, jakże mnie boli kolano!”
Nasza tajna baza pojawi się bezzwłocznie…” Po chwili
zastanowienia zaśmiałem się diabolicznie i uciekłem w stronę
lasku.
Gdy dotarłem na
miejsce, otoczony zewsząd gęstą zielenią, szybko spostrzegłem
wiszący na samym środeczku niebieski plastikowy banan. Pociągnąłem
zań, aż się zapalił, migocąc na przemian w kolorach zielonym
oraz czerwonym i wyglądając jednocześnie niczym jedna z
bożonarodzeniowych dekoracji. Wówczas wykrzyknąłem donośnie:
- Ach, jakże mnie
boli kolano!!!
- Dzięki za info –
odburknął przechodzący nieopodal ogrodnik.
Momentalnie spod
moich nóg zniknęła, jeszcze rosnąca tu przed minutą, trawka i
wpadłem do dziury. Niemniej nie wylądowałem tak, jak się tego
spodziewałem; Otóż wspaniałomyślni piraci przygotowali tam
trampolinę, aby goście nie poobijali sobie karków, zatem odbiłem
się od niej, frunąc wysoko w powietrze i – jak się okazuje –
ponad cały lasek. Później znowu spadałem, spadałem, straszliwie
szybko, a potem ponownie wystrzeliłem w górę. Powtórzyło się to
tyle razy, iż cały hotel zdążył zebrać się w oknach swoich
pokoi, aby wspólnie głowić się nad tym, od kiedy to Micro-Ice
potrafi latać.
W pewnym momencie
Artie uzmysłowił sobie, że w takim obrocie spraw nigdy nie
wyląduje w pirackiej bazie. Dlatego też postanowił rozwiązać
problem, podmieniając trampolinę na dmuchany basen pełen budyniu
waniliowego. Wreszcie wpadłem do środka i w nagrodę za tak
przeogromne poświęcenie mogłem spożyć całą zawartość.
- Hej, skrzacie! –
przywitał mnie Artie.
- Co jak co, ale w
goszczeniu ludzi jesteście nie do przebicia – oznajmiłem, po czym
podjąłem temat, na który zamierzałem z Artiem podyskutować. –
Zdaje mi się, że wszyscy się na mnie poobracali. Nie mam pojęcia
dlaczego! – To mówiąc, uśmiechnąłem się niewinnie. –
Pomyślałem, że z przyjemnością spędzisz ze mną trochę czasu.
- No, w zasadzie
od dawna miałem zamiar włamać się do tutejszej spiżarni.
- Ooo! To
wspaniale!
Od zaraz
opuściliśmy tajną piracką bazę, a w drodze do hotelowej
spiżarni, Artie pokazywał mi wiele ciekawych gadżetów.
- To jest
lornetka.
- Też tak myślę
– odparłem.
- Jednak, gdy
przez nią spojrzysz, masz opcję prześwietlania różnych rzeczy,
licznik kalorii oraz codzienny horoskop. – Kolega uśmiechnął
się triumfalnie, po czym podał mi przedmiot do przetestowania.
Stanąłem
naprzeciw ściany z zewnątrz hotelu, a lornetka ukazała mi Aarcha
i Artegora oblewających się bitą śmietaną pod prysznicem.
Całość wyniosła 3560 kcal, a horoskop napisał mi: „Urodzisz
syna”.
Nieco wstrząśnięty
oddałem Artiemu gadżet, ciekawy dalszych prezentacji.
- A oto magnes. –
Też tak myślałem, z drugiej strony nie zdziwiłoby mnie, gdyby ów
magnes posiadał opcje niemagnesu. – Jeżeli włożysz ten magnes
do tego pistoletu … - Po czym wyjął z kieszeni rożek angielski
- … to możesz go wystrzelić w dowolną osobę. Wtenczas dana
osoba przyciągnie wszystkich ludzi wokół o promieniu 10 km. Na
razie może lepiej nie testować…
Po pięciu
minutach dotarliśmy do hotelu wejściem awaryjnym, a wtedy Artie
przedstawił mi kolejno manewry:
- A więc najpierw
schowamy się do tych koszów na śmieci. Następnie siadamy w
tamtym koncie, gdzie siedzi ten dziadek. Gdy będą przechodziły
kucharki, będziemy głośno bąkać, bekać i klepać je w pupy,
tak aby się doń przyczepiły. Zrobi się nie lada zamieszanie, a
wtedy szybko wbiegniemy do lodówki i zjemy cały zapas.
Podług planu
kucharki szybko wściekły się rzekomym zachowaniem nieszczęsnego
dziadka z gazetą. Kiedy tylko wszczęła się kłótnia,
przemknęliśmy korytarzem i ukryliśmy się w lodówce. Nagle –
czego nie zdołaliśmy przewidzieć – usłyszeliśmy zbliżające
się ku nam kroki i dziwne głosy:
- Przynieś
kiełbasę! Ale mu się oberwie! Hahaha!
- Weź także parę
kotletów schabowych!
- I pierogi z
twarogiem półtłustym! Haha, popamiętasz nas, gamoniu!
Wtem jedna, bardzo
tłusta kucharka otworzyła szeroko drzwi lodówki i zastała tam
mnie (z uśmiechem wypełnionym olbrzymim kawałkiem gorgonzoli) i
Artiego (który właśnie dolewał sobie sosu grillowego do sałatki
groszkowo-kukurydzianej, znajdującej się w jego buzi).
Kucharka złapała
się za serce, pochwyciła w dłoń pięć szparagów i zaczęła
nas gonić, krzycząc:
- Złodzieje!!!
Łapać złodziei!!! – A za jej przykładem poszła reszta
kucharek.
Co zrobiliśmy?
Mknąc przez
korytarze hotelu Genesis, wpadliśmy do pokoju Clampa, otworzyliśmy
na oścież drzwi łazienki, w której właśnie się załatwiał, i
strzeliliśmy weń magnesem. Następnie wskoczyliśmy do czekającego
na nas za oknem pirackiego helikoptera i stamtąd, dzięki wielkiej
mocy lunetom, staliśmy się świadkami rekordu Guinnesa: Cały
hotel zmieścił się w jednej toalecie.
_________________________________________________
Powyższy
rozdział chciałabym dedykować przede wszystkim Matyldzie,
mojej niezastąpionej przyjaciółce, która obchodzi dziś piętnaste
urodziny.
Najmilszej,
najszczerszej, najukochańszej, najcudowniejszej, najlepszej
przyjaciółce życzę zdrowia (które właściwie dzięki Twojej
modlitwie mam), szczęścia (które mi dajesz w każdej spędzonej z
Tobą chwili) i spełnienia wszystkich marzeń (gdyż zasługujesz na
o wiele więcej!). Kocham Cię z całego serca, dziękuję Ci za
wszystko, a jest tego sporo, i obiecuję być lepszym przyjacielem
oraz dostarczyć Ci tyle radości i śmiechu, na ile tylko mnie stać.
Dziękuję, że mnie nie opuszczasz przez tak długi czas i mimo tych
wszystkich przeszkód, jakie cięgle stają nam na drodze. Dziękuję
Ci, że jesteś! :)
… A bardziej
bezpośrednie życzenia i prezent doniosę w poniedziałek. Obyśmy
się prędko zobaczyły. :D
Haniack
Supcio! :D Nie mogłam się doczekać ; )
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, chociaż to żadna nowość bo wszystko jest super śmieszne i boskie ^^ ! ;D
Z zegarkiem w łapie czekam na next ; ) / spidergirl
Obyś mi do tego zegarka nie przyrosła... xD
UsuńPzdr! ;*
OMG! Świetny rozdział! Jeszcze trochę, a udławię się wonią ZAYEBYSTOŚCY :c
OdpowiedzUsuńWINCYJ! :3 Twoja najukochańsza Kadęza :)
Danque! :]
Usuńwow świetne kocham to! :)
OdpowiedzUsuńZnasz jeszce jakies takie zaje*iste blogi jak twój? :DDD
A któżeś Ty?
UsuńNie, nie znam, bo jestem niedościgniona i najlepsza :P Znam jedynie całkiem niezłą podobiznę mojego: galctikfootball.blog.pl/2014/04/
Haniack, Haniack, Haniack wybacz mi proszę, że dopiero teraz przybywam z daleka jak zwykle, ale taki zaciep życiowy, że po prostu ręce opadają, a Moc nie ma siły na przypływanie, tak samo jak medytacja x.x Trzeba ich opierniczyć, nie? xD
OdpowiedzUsuńTo ja zaczynam + masz nalot lajków, których dawno nie dawałam :D Dlaczego nie odpowiadasz na moje pytania? ;-;
Jakie rymy xD Hahahahaha... o matko xD Micro-Ice co Ci jest? xD Ty nie ogarze... gdzie jest mój idiota?! Nie! Nie ty Chazer! Wpadnę jak Patataj da nowego posta, teraz ja szukam innego idiotę. Nie! Ja Cię nie zdradzam! Won mi i daj komentować!
Serce na karku, Mark nago... Ahahahahahahahahahahaahahahahahahaahahahahahahahahahahahahahahah... LEŻĘ I NIE WSTAJĘ! xDD Po prostu Mistrzostwo xD
Biedny Micro-Ice ;-; Oni go tam gonią i nie wiadomo w kogo się tam jeszcze bawią xD Soł... ten kolejny rok życia na tej nienormalnej planecie działa na mnie źle xDD
Co?! Nagi i bez kołdry? xD Haniack mym Mistrzem <3 Ahahahahahahahahahaha... o matko xD Czytam dalej xD
Oł je! Babcia Stefcia ponownie w akcji! Oł je, oł je, oł je xDD Tak odbija mi xD
Niebieski banan i ogrodnik... POZWÓL ŻE WRÓCĘ JAK WSZYSTKO PRZECZYTAM! XDDDDDDD Ahahahahahahahahahahahahaha... xD
No po prostu leżę i nie wstaję, powala ten rozdział! Ogólnie dla mnie najlepsze Twoje twurczostwo. Jesteś wspaniała!
Czekam na kolejny :*
Niech Moc będzie z Tobą! <3
Padawanka Anakina Skywalkera ^^