Micro-Ice’s Diary:
- … A więc; skok
przez skrzynię, krótki wyścig, skok w dal, rzut oszczepem, dwa
ognie, gra w ringo oraz – gwóźdź programu – sztafeta z
przeszkodami!
W tym, co
powiedział Aarch, zdziwiło mnie jedno: Dlaczego z całej galaktyki
Zaelion zebrali tylko i wyłącznie piłkarzy?
- Jasne jest, iż w
sztafecie wezmą udział wszyscy z drużyny, do dwóch ogni i ringo
wybierzemy pięciu najlepszych, natomiast do każdej z pozostałych
dziedzin wystawimy odpowiedniego reprezentanta. Proponuję czterech
reprezentantów, a pozostałe pięć osób wystąpi w grach
zespołowych. Jakieś sugestie?
- To może teraz ja
zabiorę głos. – Artegor odchrząknął. – Reprezentanci powinni
reprezentować nieco lepszy poziom. Dlatego sugeruję, aby od razu
zdyskwalifikować pewnego imbecyla, którego imienia nie wymienię i
który bawi się Mark, ponieważ – przyznajcie – jako drużyna
ciesząca się dobrą sławą nie chcemy się upokorzyć.
- Iście wspaniała
sława… - mruknął ironicznie Clamp, przypomniawszy sobie ostatni
wstrząs na widok wiadomości Arkadia Sport, w których to przyłapali
nas na przemycaniu w majtkach grilla.
- Do składu w
grach zespołowych dołączyłbym Ahito z wiadomych przyczyn oraz Mei
i Tię, których nowiutkie legginsy rozedrą się przy pierwszym
użyciu. Aha, jeszcze dodajmy Thrana, który ma ostatnio poważne
problemy z trawieniem i nie sposób go choć na chwilę wyciągnąć
z toalety.
- Trzeba przyznać,
prezentujecie się doskonale... – skwitował Aarch.
- Zostają nam twój
bratanek, którego przez ostrożność imienia nie wymienię1,
Sinedd, D’Jok i Micro-Ice – byleby tylko nic nie schrzanił. –
W odpowiedzi na pochlebstwa Artegora uśmiechnąłem się doń od
ucha do ucha.
- Sinedd, umiesz
dobrze skakać przez skrzynię? – spytał Aarch.
- Oczywiście! –
wykrzyknął bojowo Sinedd, po czym wyskoczył z kanapy, przeturlał
się po parapecie, wylądował na blacie kuchennym, przeskoczył
lodówkę, robiąc szpagat w powietrzu, zeskoczył na kuchenkę i z
garnkiem na głowie oraz wałkiem w ręku wskoczył do kosza na
śmieci.
- No dobrze. D’Jok,
ty będziesz skakał w dal. Skocz, proszę, jak najdalej potrafisz.
Na te słowa D’Jok
został uszczypnięty w tyłek przez Marka i poleciał na drugi
koniec salonu.
- Biegać będzie...
Rocket. – Na co Babcia Stefcia wyskoczyła z gniazdka kontaktowego
i porwała swojego lubego… - Znów się zapomniałem – skarcił
się Aarch.
- Do rzutu
oszczepem … zostaje … nam … - Aarch rozejrzał się dookoła z
resztkami nadziei. - … Micro-Ice.
*
Książę Madox
usiadł na swojej trybunie, aż się stadion zatrząsł. Wtem zaczęli
wychodzić zawodnicy wszystkich drużyn, dzierżąc flagi z własnym
logiem. Niestety, przez pewne roztargnienie nie wszystko poszło
zgodnie z planem…
- Ave ja!!! –
D’Jok wyszedł na środek stadionu, nim przyszła na nas pora.
Następnie dygnął z wdziękiem parokrotnie i zaczął jeść
jabłko, aby podkreślić swoją władzę.
- Mniejsza. Pewnie
nikt go nie zauważył – orzekł Thran. – Kto niesie flagę?
- Ja, ja, ja! –
krzyczałem.
- Ja, ja, ja! –
krzyczał Sinedd.
- Ja, ja, ja! –
krzyczała Mei.
- Ja, ja, ja! –
krzyczała Tia.
- Jaja, jaja, jaja!
– krzyczał Mark.
Jedynie Rocket dla
bezpieczeństwa zachował milczenie.2
Wreszcie Mark
zdecydował się porwać naszą flagę z logiem Snow Kids i
postanowił z jej pomocą upolować jajka Wielkanocne, a na miejsce
polować upodobał sobie stadion.
- Trzeba go
zatrzymać!!! – przeraziła się Tia, widząc jak nasz kolega z
drużyny biegnie w stronę zdumionego Madoxa.
Wszyscy wybiegliśmy
na stadion, ażeby uratować resztki reputacji, jakie nam zostały.
D’Jok, żujący tymczasem władczo jabłuszko, na krótko zdziwił
się naszym wystąpieniem, jednakże szybko powrócił do poprzedniej
czynności. W końcu dopadliśmy wariata i poczęliśmy wspólnie
wyrywać sobie flagę. Sinedd przezornie postanowił się załatwić,
co powinno odciągnąć konkurencję do flagi Snow Kids. Tym sposobem
udało mu się zdobyć łup i zaczął ujeżdżać go triumfalnie.
Przez ów incydent
śmiertelnie się na Sinedda obraziliśmy. Postanowiliśmy zatem
popsuć mu szyki i obrzucić go jajkami. Pierwsze trzy strzały padły
celnie, prosto w jego zadzisko. Sukces nie trwał długo, gdyż
kolega szybko się zorientował, iż jest ostrzeliwany, i postanowił
bronić się za pomocą flagi. Po ninjowsku i z niesłychaną
profesją odbił kolejną porcyjkę jajek, jednakowoż nie
przewidział, że wszystko wyląduje na spasłej buzi rozgniewanego
księcia Madoxa.
Nastała cisza.
Madox ciężko
podniósł się z tronu, aż trybuna się zachwiała. Następnie
trzasnął pięścią z taką siłą, że aż piasek ze stadionu
przesypał się na drugi bok (biedni Xenonsi).
- Co to za cyrk?! –
wrzasnął tak donośnie, że aż koszulka stanęła mi dęba, a
ciarki przeszły mi po jelitach.
- Ja to wyjaśnię…
– podjął skruszony Aarch.
- To nieistotne.
Zaczniemy igrzyska za godzinę.
*
Sinedd stanął w
kolejce do skoku przez skrzynię wraz z jakimś Shadowsem, Red
Tigersem, Xenonsem, Ryckersem, Electrasem, Lightningsem, Wambasem,
Piratsem i Cyklopem. Udało mu się wykonać całkiem zgrabny skok,
chociaż nieumyślnie pękły mu gacie.
Nadeszła pora
wyścigu. Do tej rywalizacji drużyny wystawiły swoich najlepszych
zawodników, dlatego Rocket musiał walczyć m.in. z Luurem,
Woowamboo, Stevensem, Nillis i Akamokiem. Co do Akamoka, nikt nie
podejrzewał, że uda mu się przebiec sto metrów w mniej niż
godzinkę, dlatego tylko pozostali stanowili konkurencję.
- Na miejsca.
Gotowi? Start! – Rocket ruszył przed siebie. W pewnej chwili tłum
kibiców popełnił zasadniczy błąd i zaczął dopingować
Akillianinowi:
-
Rocket, Rocket, Rocket, Rocket! …
- Nie!!! – Za
jego plecami raptem pojawiła się Babcia Stefcia w legginsach i
bluzeczce termojądrowych oraz obuta w sportowe adidasy.
- Hej,
przystojniaczku! Nie myśl, że mi uciekniesz, kruszyno… - zawołała
do swojego wybrańca. Ten na to zwiększył prędkość do tego
stopnia, iż jako pierwszy przekroczył linię mety. Mimo to w
rezultacie i tak adoratorka go napadła.
Dyscyplina skoku w
dal również nie przebiegła zgodnie z planem. Dlaczego? – Otóż
Mark, ujrzawszy miękki, złocisty piasek przygotowany do lądowania,
postanowił nabyć apetyczną opaleniznę i zrobił sobie tak mini
solarium. Trzeba wziąć pod uwagę, że – owszem – Mark nie był
zbyt mądry, ale na pewno nie aż tak głupi, by opalać się w
ubraniach. D’Jok przeżył prawdziwą traumę…
Nadeszła także
kolej na rzut oszczepem. Szkoda tylko, że ostatecznie musiałem
wcelować w tyłek Dżordża (niezbyt przepadającego za mną
zawodnika Xenons, z którym często się droczę na meczach), nie
wspominając już o Kernor.
A co z grami
zespołowymi?
To, że Mark
zamierza podpalić ludziom tyłki w „dwóch ogniach” było do
przewidzenia, a poza tym nie było choćby jednego ringa, które nie
trafiłoby przypadkowo w Toi Toi’a, tworząc monumentalną dziurę
w drzwiach.
*
Kazali nam stawić
się na oficjalnym podsumowaniu Galaktycznych Dni Sportu. Dlatego
weszliśmy dumnie całą drużyną w strojach galowych z lektorem w
tle…
- Jest rok
pięćdziesiąty przed narodzeniem Chrystusa. Cała Galia została
podbita przez Rzymian. Cała? Nie! Jedna jedyna osada, zamieszkana
przez nieugiętych Galów, wciąż stawia opór najeźdźcom…
*
- A więc przejdźmy
do wyników kolejnej dyscypliny… W wyścigach zwycięża z świetnym
czasem legendarny kapitan drużyny Snow Kids, Rocket!!! Prosimy
Rocketa na scenę.
Rocket wszedł
chwiejnym krokiem na podium, próbując zachować zimną krew.
- Zwycięzca
zdobywa … wieniec laurowy!!! – Asystent Madoxa ukoronował
Rocketa wianuszkiem ozdobionym kolorowymi laurkami z okazji dnia
ślubu.
Nagle, kompletnie
znienacka, z jednej z kartek wyskoczyła Babcia Stefcia i nie porwała
Rocketa3.
Objęła go tylko w swe silne, otłuszczone ramiona i obdarowała
soczystym buziakiem.
- To jest mój
bohater! Brawa dla tego dzielnego młodzieniaszka! Ogłaszam
oficjalnie, iż za tydzień odbędą się nasze zaślubiny! –
powiedziała wielbicielka Rocketa i zeszli razem ze sceny.
Gdy schodzili z
podium, spostrzegłem niewielkich rozmiarów zeszycik, który wypadł
Babci Stefci zza pończochy. Wziąłem go w ręce, ostrożnie
otworzyłem i zaniemówiłem.
Ciąg
dalszy nastąpi…
1 Dla stałego czytelnika będzie jasne dlaczego.
2 Dla stałego czytelnika będzie jasne dlaczego.
3 Dla stałego czytelnika nie będzie jasne dlaczego.
_______________________________________________________________
Kacper,
Spider Girl,
A. i Mroczne
Kiwi, czy dedykacja
przy czymś takim Was satysfakcjonuje? Jestem dobrej myśli. :D
Pozdrawiam i życzę smacznego!
Haniaq
Pierwszy komentarz pozdrawiam cb Haniack, Cadenze, moją mamę i mojego psa!!! Nawet nie wiesz jak bardzo :D Moja dusza wypełnia się radością, i jeszcze D'jok z jabłuszkiem omomommom ^•^ A co do rozdziału jest wprost oszałamiający, świetny ;) Znakomite jest te to wciągłe porywanie Rocketa przez Babine Starcie xDD Pozdrawia SpiderGirl która ma z polskiego 3 i nigdy nie napisała by takiego zarąbistego rozdziału =>>>
OdpowiedzUsuń... i pisze "napisałabym osobno". xD
UsuńPozdrawiam Ciebie, Cadenzę, moją mamę i mojego kwiatosława, a poza tym to bardzo się cieszę, że Cię rozdział nasycił. ^-^
Pozdrawia Haniack, która mimo że pisze, spędza za dużo czasu, siedząc nad tym gówienkiem, i jej się tyłek roztywa. ;*
Hihi... Ten błąd był specjalnie XD By sprawdzić twe zadziwiające umiejętności :D I tak mi nie uwierzysz :DD/SpiderGirl
Usuń