niedziela, 8 czerwca 2014

"Galaktyczne dni sportu cz.3"

Micro-Ice’s Diary:
- … A więc; skok przez skrzynię, krótki wyścig, skok w dal, rzut oszczepem, dwa ognie, gra w ringo oraz – gwóźdź programu – sztafeta z przeszkodami!
W tym, co powiedział Aarch, zdziwiło mnie jedno: Dlaczego z całej galaktyki Zaelion zebrali tylko i wyłącznie piłkarzy?
- Jasne jest, iż w sztafecie wezmą udział wszyscy z drużyny, do dwóch ogni i ringo wybierzemy pięciu najlepszych, natomiast do każdej z pozostałych dziedzin wystawimy odpowiedniego reprezentanta. Proponuję czterech reprezentantów, a pozostałe pięć osób wystąpi w grach zespołowych. Jakieś sugestie?
- To może teraz ja zabiorę głos. – Artegor odchrząknął. – Reprezentanci powinni reprezentować nieco lepszy poziom. Dlatego sugeruję, aby od razu zdyskwalifikować pewnego imbecyla, którego imienia nie wymienię i który bawi się Mark, ponieważ – przyznajcie – jako drużyna ciesząca się dobrą sławą nie chcemy się upokorzyć.
- Iście wspaniała sława… - mruknął ironicznie Clamp, przypomniawszy sobie ostatni wstrząs na widok wiadomości Arkadia Sport, w których to przyłapali nas na przemycaniu w majtkach grilla.
- Do składu w grach zespołowych dołączyłbym Ahito z wiadomych przyczyn oraz Mei i Tię, których nowiutkie legginsy rozedrą się przy pierwszym użyciu. Aha, jeszcze dodajmy Thrana, który ma ostatnio poważne problemy z trawieniem i nie sposób go choć na chwilę wyciągnąć z toalety.
- Trzeba przyznać, prezentujecie się doskonale... – skwitował Aarch.
- Zostają nam twój bratanek, którego przez ostrożność imienia nie wymienię1, Sinedd, D’Jok i Micro-Ice – byleby tylko nic nie schrzanił. – W odpowiedzi na pochlebstwa Artegora uśmiechnąłem się doń od ucha do ucha.
- Sinedd, umiesz dobrze skakać przez skrzynię? – spytał Aarch.
- Oczywiście! – wykrzyknął bojowo Sinedd, po czym wyskoczył z kanapy, przeturlał się po parapecie, wylądował na blacie kuchennym, przeskoczył lodówkę, robiąc szpagat w powietrzu, zeskoczył na kuchenkę i z garnkiem na głowie oraz wałkiem w ręku wskoczył do kosza na śmieci.
- No dobrze. D’Jok, ty będziesz skakał w dal. Skocz, proszę, jak najdalej potrafisz.
Na te słowa D’Jok został uszczypnięty w tyłek przez Marka i poleciał na drugi koniec salonu.
- Biegać będzie... Rocket. – Na co Babcia Stefcia wyskoczyła z gniazdka kontaktowego i porwała swojego lubego… - Znów się zapomniałem – skarcił się Aarch.
- Do rzutu oszczepem … zostaje … nam … - Aarch rozejrzał się dookoła z resztkami nadziei. - … Micro-Ice.
*
Książę Madox usiadł na swojej trybunie, aż się stadion zatrząsł. Wtem zaczęli wychodzić zawodnicy wszystkich drużyn, dzierżąc flagi z własnym logiem. Niestety, przez pewne roztargnienie nie wszystko poszło zgodnie z planem…
- Ave ja!!! – D’Jok wyszedł na środek stadionu, nim przyszła na nas pora. Następnie dygnął z wdziękiem parokrotnie i zaczął jeść jabłko, aby podkreślić swoją władzę.
- Mniejsza. Pewnie nikt go nie zauważył – orzekł Thran. – Kto niesie flagę?
- Ja, ja, ja! – krzyczałem.
- Ja, ja, ja! – krzyczał Sinedd.
- Ja, ja, ja! – krzyczała Mei.
- Ja, ja, ja! – krzyczała Tia.
- Jaja, jaja, jaja! – krzyczał Mark.
Jedynie Rocket dla bezpieczeństwa zachował milczenie.2
Wreszcie Mark zdecydował się porwać naszą flagę z logiem Snow Kids i postanowił z jej pomocą upolować jajka Wielkanocne, a na miejsce polować upodobał sobie stadion.
- Trzeba go zatrzymać!!! – przeraziła się Tia, widząc jak nasz kolega z drużyny biegnie w stronę zdumionego Madoxa.
Wszyscy wybiegliśmy na stadion, ażeby uratować resztki reputacji, jakie nam zostały. D’Jok, żujący tymczasem władczo jabłuszko, na krótko zdziwił się naszym wystąpieniem, jednakże szybko powrócił do poprzedniej czynności. W końcu dopadliśmy wariata i poczęliśmy wspólnie wyrywać sobie flagę. Sinedd przezornie postanowił się załatwić, co powinno odciągnąć konkurencję do flagi Snow Kids. Tym sposobem udało mu się zdobyć łup i zaczął ujeżdżać go triumfalnie.
Przez ów incydent śmiertelnie się na Sinedda obraziliśmy. Postanowiliśmy zatem popsuć mu szyki i obrzucić go jajkami. Pierwsze trzy strzały padły celnie, prosto w jego zadzisko. Sukces nie trwał długo, gdyż kolega szybko się zorientował, iż jest ostrzeliwany, i postanowił bronić się za pomocą flagi. Po ninjowsku i z niesłychaną profesją odbił kolejną porcyjkę jajek, jednakowoż nie przewidział, że wszystko wyląduje na spasłej buzi rozgniewanego księcia Madoxa.
Nastała cisza.
Madox ciężko podniósł się z tronu, aż trybuna się zachwiała. Następnie trzasnął pięścią z taką siłą, że aż piasek ze stadionu przesypał się na drugi bok (biedni Xenonsi).
- Co to za cyrk?! – wrzasnął tak donośnie, że aż koszulka stanęła mi dęba, a ciarki przeszły mi po jelitach.
- Ja to wyjaśnię… – podjął skruszony Aarch.
- To nieistotne. Zaczniemy igrzyska za godzinę.
*
Sinedd stanął w kolejce do skoku przez skrzynię wraz z jakimś Shadowsem, Red Tigersem, Xenonsem, Ryckersem, Electrasem, Lightningsem, Wambasem, Piratsem i Cyklopem. Udało mu się wykonać całkiem zgrabny skok, chociaż nieumyślnie pękły mu gacie.
Nadeszła pora wyścigu. Do tej rywalizacji drużyny wystawiły swoich najlepszych zawodników, dlatego Rocket musiał walczyć m.in. z Luurem, Woowamboo, Stevensem, Nillis i Akamokiem. Co do Akamoka, nikt nie podejrzewał, że uda mu się przebiec sto metrów w mniej niż godzinkę, dlatego tylko pozostali stanowili konkurencję.
- Na miejsca. Gotowi? Start! – Rocket ruszył przed siebie. W pewnej chwili tłum kibiców popełnił zasadniczy błąd i zaczął dopingować Akillianinowi:
- Rocket, Rocket, Rocket, Rocket! …
- Nie!!! – Za jego plecami raptem pojawiła się Babcia Stefcia w legginsach i bluzeczce termojądrowych oraz obuta w sportowe adidasy.
- Hej, przystojniaczku! Nie myśl, że mi uciekniesz, kruszyno… - zawołała do swojego wybrańca. Ten na to zwiększył prędkość do tego stopnia, iż jako pierwszy przekroczył linię mety. Mimo to w rezultacie i tak adoratorka go napadła.
Dyscyplina skoku w dal również nie przebiegła zgodnie z planem. Dlaczego? – Otóż Mark, ujrzawszy miękki, złocisty piasek przygotowany do lądowania, postanowił nabyć apetyczną opaleniznę i zrobił sobie tak mini solarium. Trzeba wziąć pod uwagę, że – owszem – Mark nie był zbyt mądry, ale na pewno nie aż tak głupi, by opalać się w ubraniach. D’Jok przeżył prawdziwą traumę…
Nadeszła także kolej na rzut oszczepem. Szkoda tylko, że ostatecznie musiałem wcelować w tyłek Dżordża (niezbyt przepadającego za mną zawodnika Xenons, z którym często się droczę na meczach), nie wspominając już o Kernor.
A co z grami zespołowymi?
To, że Mark zamierza podpalić ludziom tyłki w „dwóch ogniach” było do przewidzenia, a poza tym nie było choćby jednego ringa, które nie trafiłoby przypadkowo w Toi Toi’a, tworząc monumentalną dziurę w drzwiach.
*
Kazali nam stawić się na oficjalnym podsumowaniu Galaktycznych Dni Sportu. Dlatego weszliśmy dumnie całą drużyną w strojach galowych z lektorem w tle…
- Jest rok pięćdziesiąty przed narodzeniem Chrystusa. Cała Galia została podbita przez Rzymian. Cała? Nie! Jedna jedyna osada, zamieszkana przez nieugiętych Galów, wciąż stawia opór najeźdźcom…
*
- A więc przejdźmy do wyników kolejnej dyscypliny… W wyścigach zwycięża z świetnym czasem legendarny kapitan drużyny Snow Kids, Rocket!!! Prosimy Rocketa na scenę.
Rocket wszedł chwiejnym krokiem na podium, próbując zachować zimną krew.
- Zwycięzca zdobywa … wieniec laurowy!!! – Asystent Madoxa ukoronował Rocketa wianuszkiem ozdobionym kolorowymi laurkami z okazji dnia ślubu.
Nagle, kompletnie znienacka, z jednej z kartek wyskoczyła Babcia Stefcia i nie porwała Rocketa3. Objęła go tylko w swe silne, otłuszczone ramiona i obdarowała soczystym buziakiem.
- To jest mój bohater! Brawa dla tego dzielnego młodzieniaszka! Ogłaszam oficjalnie, iż za tydzień odbędą się nasze zaślubiny! – powiedziała wielbicielka Rocketa i zeszli razem ze sceny.
Gdy schodzili z podium, spostrzegłem niewielkich rozmiarów zeszycik, który wypadł Babci Stefci zza pończochy. Wziąłem go w ręce, ostrożnie otworzyłem i zaniemówiłem.
Ciąg dalszy nastąpi…
1 Dla stałego czytelnika będzie jasne dlaczego.
2 Dla stałego czytelnika będzie jasne dlaczego.
3 Dla stałego czytelnika nie będzie jasne dlaczego.
_______________________________________________________________

Kacper, Spider Girl, A. i Mroczne Kiwi, czy dedykacja przy czymś takim Was satysfakcjonuje? Jestem dobrej myśli. :D
Pozdrawiam i życzę smacznego!
Haniaq

3 komentarze:

  1. Pierwszy komentarz pozdrawiam cb Haniack, Cadenze, moją mamę i mojego psa!!! Nawet nie wiesz jak bardzo :D Moja dusza wypełnia się radością, i jeszcze D'jok z jabłuszkiem omomommom ^•^ A co do rozdziału jest wprost oszałamiający, świetny ;) Znakomite jest te to wciągłe porywanie Rocketa przez Babine Starcie xDD Pozdrawia SpiderGirl która ma z polskiego 3 i nigdy nie napisała by takiego zarąbistego rozdziału =>>>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... i pisze "napisałabym osobno". xD

      Pozdrawiam Ciebie, Cadenzę, moją mamę i mojego kwiatosława, a poza tym to bardzo się cieszę, że Cię rozdział nasycił. ^-^

      Pozdrawia Haniack, która mimo że pisze, spędza za dużo czasu, siedząc nad tym gówienkiem, i jej się tyłek roztywa. ;*

      Usuń
    2. Hihi... Ten błąd był specjalnie XD By sprawdzić twe zadziwiające umiejętności :D I tak mi nie uwierzysz :DD/SpiderGirl

      Usuń