Micro-Ice’s Diary:
Jak
zresztą dobrze pamiętacie, po ceremonii okazałem się szczęśliwym
(a może nie?) znalazcą niejakiego zeszyciku krągłej wielbicielki
Rocketa. Sam fakt ich rzekomych zaślubin rozbawił mnie do tego
stopnia, iż postanowiłem zostać olśniewającą druhną, jednak
moje marzenia o robieniu psikusów na uroczystości weselnej rozwiały
się wraz z pojawieniem się nieproszonego zeszytu. Co to za zeszyt?
Na pierwszy rzut oka zidentyfikowałbym go jako babciny pamiętnik
pełen obliczeń kilokalorii (wszak na tak korpulentną figurę
trzeba było długo pracować). Pomyliłem się.
Na
pierwszej stronie widniał iście kuszący napis: Nie otwierać!
Ściśle tajne! Postanowiłem zatem otworzyć. Pewna fotografia,
skądś mi znajoma, od zaraz przykuła moją uwagę. Dalej były już
tylko kartki, zwykłe papierowe, nabazgrane kartki, choć mogłyby
się również okazać bezcennymi stronicami pełnymi zgrabnych liter
napisanych już dawno wyschłym atramentem, które zespolone tworzą
niesamowitą lekturę. Wieczny optymista, postawiłem na to drugie:
21
października roku kalendarzowego
Po
wycieńczającym treningu na siłowni i śniadanka złożonego z
babki marmurowej wsiadłam do autobusu, wedle typowego schematu
obrazującego mój przeciętny dzień. Zamierzałam właśnie
odwiedzić miejscowy basen, gdyż aqua-aerobik świetnie miał
cudowny wpływ na mój metabolizm, a – muszę przyznać – dbałam
o niego w nadmiarze. Wszystko spowodowane tym, że gdy byłam mała,
wpadłam do kotła z zupą kalafiorową. Od tej pory niełatwo mi
było zachować zgrabną sylwetkę, dlatego zdrowo się trzymam i
czuję się niezwykle kobieco, utrzymując wagę 95 kg. Uważam, że
waga idealna; figura przy takowej jest zarówno szczupła, jak i
krągła. Ale to nie dla wszystkich tak ciekawe… W każdym razie
wsiadłam dziarsko do rozgrzanego autobusu i bez problemu
przepchnęłam się przez paru osobników, tak aby stać bliżej
kasownika, ponieważ nad wyraz skutecznie kasował mój zły nastrój.
-
Czy może pani odbić? – zapytał pewien jegomość z bilecikiem w
ręku. Postanowiłam być uprzejma i grzecznie beknęłam. Mężczyzna
spojrzał na mnie podejrzliwie i podał komuś swój bilet. Wtedy
właśnie spostrzegłam siatkę mandarynek u któregoś z pasażerów
i zasłabłam. Postanowiłam usiąść. Rozejrzałam się dookoła,
lecz nie znalazłam ani jednego wolnego miejsca. Na szczęście
całkiem nieopodal siedział sobie dobrze zbudowany przystojniaczek.
A – jak wiecie – o przystojniaczku, że jest przystojniaczkiem,
świadczy to, iż jest dobrze zbudowany. Wszakże to jest najbardziej
przydatne (szczególnie do celów eksperymentalnych). A ja
postanowiłam usiąść. Poprawiłam sobie spódnicę i rozsiadłam
się wygodnie na kolanach młodzieniaszka.
-
Hej! Co pani robi?! – zdziwił się chłopaczek. – Niech pani ze
mnie natychmiast zejdzie!
-
Kiedy jest mi strasznie słabo! – nie zamierzałam okłamywać
mojego nowego wybranka.
-
To niech pani wysiądzie!
-
Ależ ja wcale nie wysiadam na Szpitalnej! Ja wysiadam na rondzie!
-
Ale ja zamierzałem wysiąść na szpitalnej. Proszę mnie wypuścić!
– Młodzieniec zaczął się słodko wiercić.
-
Ach, kiedy mi jest słabo! – orzekłam donośnie, otarłszy sobie
ręką czoło.
-
Na pomoc! Chcę wysiąść! Niech ktoś zdejmie ze mnie tę grubą
babę!!!
-
Nie jestem gruba, tylko korpulentna. – Wtem podeszło do mnie parę
osób, próbując mnie bezskutecznie podnieść. Co dziwne, nie
przyniosło zamierzonych rezultatów.
-
No nie, ja chcę wysiąść!
-
Och, nie, ja też chcę wysiąść!
-
To wysiadaj, psiakrew!
-
Ale ja chcę wysiąść n a r o n d z i e ! – zakomunikowałam.
Wreszcie
autobus dojechał do przystanku o nazwie „rondo kaponiera”.
Postanowiłam wysiąść, jednak szybko przypomniało mi się, iż
zostawiłam na kolanach pewnego przystojnego pasażera swoją torbę.
Dlatego weszłam z powrotem tymi samymi drzwiami i gdy akurat autobus
odjechał dalej, znalazłam poszukiwany przedmiot. Postanowiłam
usiąść (na kolanach młodzieńca, który nadal karmił się
nadzieją wysiąścia na Szpitalnej) i poczekać. Na co? Naturalnie
na to, ażeby wysiąść na rondzie.
Po
godzinie i czterdziestu trzech minutach wysiadłam na rondzie. Tutaj
przyszło rozstać się z moim przystojniaczkiem, który zdecydował
się dojechać tramwajem do Ogrodów, a następnie linią 91 bądź
82 podjechać do rzeczonej Szpitalnej. Nie byłam taka głupia, na
jaką wyglądałam, i postanowiłam go śledzić.
Doczołgałam
się, udając chodnik (było łatwo, gdyż moja bluzka była koloru
ceglastego), a następnie przyczaiłam się za biletomatem.
Oczywiście postanowiłam mieć przy sobie torbę.
Tymczasem
nadjechała siedemnastka. Postanowiłam do niej wsiąść i schować
się pod krzesłami. Chodzi o te poczwórne, z racji że pod innymi
nie było nazbyt wiele miejsca dla człowieka o przeciętnych
wymiarach takiego, jak ja. Gdy tak sobie siedziałam skulona, tylna
kieszeń mojego wybranka zaczęła pociągająco drgać. Okazało
się, że to tylko telefon. Postanowiłam podsłuchać, o czym mowa.
-
Halo? … Sorry, Aarch. Trochę się spóźnię. Mam małe kłopoty z
dojazdem. … Będę na treningu! … Za jakieś piętnaście minut.
… Dobra, to na razie.
Mój
wybranek był przystojny i dobrze zbudowany. Miał ujmujący
uśmieszek i ten niegrzeczny błysk w oku. Był tak męski, iż
postanowiłam go poderwać.
Przebyłam
szmat drogi przyczepiona do atrakcyjnego gostka jak rzep psiego
ogona. Ku mojemu zaskoczeniu, pan kusiciel doprowadził mnie go
stadionu Akillian, idąc przez ulicę Szpitalną.
Gdy
udało mi się wcisnąć do środka przez niewielkie okno, co nie
było łatwe, schowałam się pod ławkami w przebieralni, skąd
miałam niezły widok. Przebrawszy się w sportowy przyodziewek, mój
wybranek poszedł na boisko. Postanowiłam go śledzić dalej.
Czołgając
się pod ławkami, wdrapałam się na sam szczyt trybun, po czym
poświęciłam swoją cenną gumkę od majtek. Z racji że miała
dobre parę metrów, odprułam ją i postanowiłam zarzucić, tak aby
zahaczyła o tablicę z wynikami. Następnie wciągnęłam się po
niej na sam ekran, a stamtąd obserwowałam poczynania
przystojniaczka.
-
Norata, stary, ile można czekać?
-
Sorry, Nexus. To już się nie powtórzy.
-
Hej, mamy trenować! Czekacie na specjalne zaproszenie? – Rzekomy
Aarch skarcił kolegów, w tym przystojniaczka, który – jak się
okazuje – zwał się Norata.
-
Jeśli będzie ciasto, to tak – odparł Nexus, czy jak mu tam,
roztropnie.
Aarch
westchnął:
-
W każdym razie odbierzcie mi piłkę.
Nexus
i Norata rzucili się na Aarcha, zaczęli go łaskotać i aby go
zdezorientować, ściągnęli mu skarpetki. Wyobraziłam sobie, jak
to przyjemnie byłoby być wtenczas Aarchem, z którego Norata ściąga
skarpetki… Później wyobrażałam sobie już tylko, jakby to było
być piłką, którą Norata tak wprawnie manewruje.
Po
skończonym treningu postanowiłam poczytać to i owo w Internecie na
temat mojego wybranka. Okazało się, że należy do drużyny
Akillian, a ja wcześniej nie miałam o tym zielonego pojęcia, gdyż
nigdy nie interesowałam się futbolem. Jednakże zmieniłam swoje
podejście w okamgnieniu.
Od
zaraz kupiłam sobie gacie z logiem drużyny Akillian oraz stanik
przypominający piłki do gry. Odtąd miał to być mój strój
kibica.
Po
zakupach przebrałam się w nowo nabyte szaty i postanowiłam
odwiedzić mojego wybranka Noratę w domu, który dzielił wraz z
bratem – Aarchem.
Na
wyjście przygotowałam się perfekcyjnie. Prócz stroju kibica,
ubrałam na głowę czerwoną bandanę i wyperfumowałam się czymś
o zapachu lodów czekoladowych.
Kiedy
już dotarłam pod właściwy adres, postanowiłam wślizgnąć się
przez komin, a następnie złożyć wybrakowi miłą wizytę. Tak też
zrobiłam.
Ucieszyłam
się na wieść, że Norata wcale nie dzieli pokoju z Aarchem. Mogłam
więc bez krępacji go napaść. Najbardziej pokrzepiający był
fakt, iż mój wybranek wcale nie ubierał piżamki do snu.
Wreszcie
postanowiłam go obudzić i uszczypnęłam wybranka. Ten na to
przekręcił się na plecy, otarł oczy, wytężył wzrok, a gdy padł
na mnie i moją olśniewającą figurę, Norata wrzasnął jak
sparaliżowany. Porażony moim pięknem, wyskoczył z łóżka,
walnął głową o lampę, potknął się o płaską powierzchnię
dywanu, po czym wypadł przez okno. Postanowiłam wyjrzeć, czy
wybrakowi nic się złego nie przytrafiło. Było za późno, bowiem
złamał nogę.
*
Przez następne
dziesięć lat wielbiłam Noratę z ukrycia. Towarzyszyłam mu przez
całe życie. Byłam przy nim, kiedy się ożenił z Keirą, a
następnie powił syna.
W pewnym czasie
pojawił się problem; Norata zaczął się starzeć, natomiast moja
uroda pozostała niezmienna od bitwy pod Beresteczkiem w 1651 r.
Wtedy w moim życiu pojawił się ktoś nowy, przystojny i tryskający
młodzieńczym zapałem. Był to niejaki Rocket – syn mojego
poprzedniego wybranka. Oddałam mu swoje drogie, wiecznie skore do
miłości serce, uświadamiając sobie, iż nie mogę bez niego żyć.
Postanowiłam zatem go nigdy nie opuszczać do odwołania.
____________________________________
Dedykacje dla: A, SpiderGirl,
Kacperosława, Mrocznej Kiwi i Cadenzy
Haniaq
Te dedykacje sprawiają że ryj mi się cieszy xD Bo przy takim dziele to zaszczyt :D A co do rozdziału to jest super niesamowity niczym zimna puszka Mice'a bez cukru. :]]
OdpowiedzUsuń,,Porażony moim pięknem, wyskoczył z łóżka, walnął głową o lampę, potknął się o płaską powierzchnię dywanu, po czym wypadł przez okno. Postanowiłam wyjrzeć, czy wybrakowi nic się złego nie przytrafiło. Było za późno, bowiem złamał nogę''
Szczerze rozwalił mnie ten kawałek, gdyż próbowałam se to wyobrazić i sama jak szłam do kuchni po jogurt monte to prawie sama złamałam nogę xD Pozdrawia i życzy udanych wakacji SpiderGirl ;)
Ach, jak to cudownie słyszeć... ^-^
UsuńZastanawia mnie tylko, skąd wzięłaś monte i jakim cudem nie dostałam swojej części? o.O
Moje lenistwo trzeba; zabić, ukatrupić, udusić, zadźgać, załaskotać na śmierć, zakichać, zatłuc, zastrzelić, walnąć z procy i ogólnie takie rzeczy, bo koleś jest nie do zniesienia! No zabić to mało powiedziane -.-
OdpowiedzUsuńLeń mnie zmusił bym nie komentowała tamtego cuda ;-; Ale spokojnie. Czytałam. Był boski i ogólnie świetny jak zwykle ^-^ Ale niestety, muszę przestać o nim gadać, bo teraz skupimy się na tym rozdziale. Nie wiem czy kiedyś mówiłam, że któryś z tych rozdziałów jest najlepszy, ale jeżeli tak było to niestety dla niego, wiadomością złą będzie to, że moim zdaniem ten jest najlepszy! :D
No pamiętnik tej wielbicielki powala no xD Co litera to mój szpetny ryj się brechtał. No po prostu cudo, cudo, cudo, cudo, cudo, cudo i jeszcze wiele razy "cudo", a raczej nieskończoność ;)
Jak ona usiadła na tych kolanach jej "przystojniaczkach" to po prostu nikt w domu nie wiedział, co mi się dzieje, bo tak się śmiałam xD W sam raz idealna figurowa wielbicielka - zawsze spoko :D No normalnie pozazdrościć xD
Najpierw ojciec, teraz syn... no patologia, ale to jest tak niesamowity rozdział, że go przeczytam jeszcze raz.
A ten stanik to w ogóle odpał, że ja nie mogę xD Rozbrajające!
ŁEJT! MOMENT CHWILA! CZEKAĆ LUDZIE! HAMOWAĆ TYMI HAMULCAMI NATYCHMIAST! BO W DRZEWO DOWALIMY!!!
Przecież wielbicielka Rocketa to jest babcia Stefcia...
Aż musiałam sobie przypomnieć tamten rozdział >_< No tak. Przecież babci Stefci to wypadło... matko jaka ja głupia jestem... Chwila. Co ja będę na siebie zwalać? O.o Lenistwo, głupota i skleroza... zrywam z wami! Spotkamy się u adwokata!
.
.
.
.
.
.
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Nie no. Teraz na serio. Tak jak wspominałam; rozdział najlepszy zdecydowanie jak na razie. Dla czego "jak na razie"? Bo piszesz bardzo wspaniale. Moje pomysły do Twoich pomysłów do pięt nie dorastają. Każdy rozdział czyta się po prostu z wielkim uśmiechem na twarzy i zaciekawieniem i czekanie na kolejny rozdział jest wręcz torturą :)
Mam nadzieję, że mi wybaczysz za nieobecność mojego komentarza pod tamtą notką, ale tydzień był trudny i Leń nie chce się odwalić :/
Dziękuję Ci za dedyk, bo to wielki zaszczyt dostać go od Ciebie :*
Życzę Ci jak najlepszej weny i pomysłów :*
Niech Moc będzie z Tobą ♥
Żelkowata Padawanka Kiwi ^^
Dziękuję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D
UsuńJa tak się potwornie cieszę, że aż przestałam (na chwilę) myśleć o zrobieniu sobie kolacji. Tak uradowanej Kiwi jeszcze nie było. Takiej chwili warto było dożyć. ^-^
Dziękuję, dziękuję z całego jelita! Ale wiesz, że za to nikt nigdy nie przebije Twoich komentarzy, czyż nie? ;)
NMBZT!!! ♥ Życzę smacznego ukochanej Kiwi!
Od 15 czerwca nic nie jadłam. Do sylwestra umrę, nakarm mnie! :cc /Cadenza
OdpowiedzUsuńJest 2k16, a ja nadal czekam na nowy rozdzial :3 Chociaz zgaduje, ze juz sie w komediowe opowiadania nie bawisz, ale milo byloby przeczytac znowu cos w Twoim stylu! /Cadenza
OdpowiedzUsuń