wtorek, 11 czerwca 2013

"Urodziny Milorda"

Od mej wspaniałej osoby ^^ :
   Pocieszę niektórych, co uważają, że życie nie ma sensu. Moim zdaniem ma sens, nawet jak wszystko na około Ciebie (i na Ciebie) się wali. Sensem życia mojego i każdego z Was są właśnie ludzie. Niezależnie od tego czy Cię lubią, czy nie. Żyjesz po to, by coś im po sobie zostawić. Nawet jeśli traktują Cię jak szmatę, nie możesz stanąć bezradnie nad swoim losem, tylko uszczęśliwić kogoś. To poprawia samopoczucie, nawet jeśli nie zostaniesz za to nagrodzony/a ani uszanowany/a. A mój blog też jest tworzony z myślą o Was, żeby moje głupie opowiadania wywołały na was choćby najmniejszy uśmiech. :)

Micro-Ice's Diary
   My, Snow Kidsi, znani jesteśmy z nadmiernego radowania się z jakiejkolwiek uroczystości. Natomiast dzisiaj, nawet zapychanie się dobrym jedzeniem nie wyrówna się z niewolą jaka nas dziś miała spotkać. D'Jok miał urodziny, co zapowiadało, że będzie się rządził i wszystkimi na około pomiatał. A ja, nieszczęsny dzieliłem z nim pokój. Zaczął się właśnie kolejny poranek z walką o kibel, na który byłem dobrze przygotowany. (Szybko streszczę: W naszym pokoju łóżka stoją po przeciwnych stronach, koło łóżka D'Joka jest duże okno, z widokiem na rzekę.) Tak więc, nie opłacało się zajmować łazienki, bo nawet pancerne drzwi, dało się otworzyć dynamitem, którego w hotelu nie brakowało. Sprytnie przemyślałem wszystkie opcje ale wybrałem najskuteczniejszy plan; otworzyłem szeroko okno i wylałem na podłogę majonez. Potem tylko czekałem na ten piękny moment...^^
   D'Jok wstał z łóżka, poślizgnął się na majonezie i wyleciał przez okno prosto do rzeki, w której bodajże kąpały się krokodyle. :D Dziwne, ale na Akillianie wszystko możliwe. Niestety plan nie do końca wypalił, ponieważ w rzeczce właśnie się kąpał Artegor, a Dee właśnie na niego wpadł i wylała się cała woda w rzece (nie biorąc pod uwagę tego, że Artegor nie miał na sobie ubrań, a właśnie obok jakaś para narzeczonych robiła sobie zdjęcia ślubne na tle rzeki).
   Po długim czasie rozprawiania z Artegorem, D'Jok wrócił do hotelu cały podenerwowany. Stwierdził, że jestem pustym, czoposławem, który nie umie zachować się należycie w stosunku do jubilata. Wkurzył się i kazał sobie zbudować twarzową karocę, ładnie komponującą się z kolorem jego oczu (czyli w błotnisto-żygowo-zgniłych barwach). Oprócz tego kazał Haniack upiec mu olbrzymi, tęczowy tort o średnicy 10 metrów. Wszystkich dziwi fakt, że od razu się zgodziła, w szczególności, że nie lubi D'Joka ani nie umie piec. Zatem zostawiliśmy to pod wielkim znakiem zapytania i zaczęliśmy wymyślać sposób, jak by tu zdobyć karocę, w kolorze jego brzydkich paczałów. W końcu wpadliśmy na świetny pomysł i go bezzwłocznie zrealizowaliśmy:
   Potajemnie wkradliśmy się do Biedronki, przebrani za gigantyczne warzywa, aby nie rzucać się w oczy. :) Rzuciliśmy dynamitem w sufit, aby powstała dziura. Wtedy na spadochronie, przez dziurę, wleciał Mark przebrany za Spider Mena i nie wzbudzając żadnych podejrzeń wziął i zabrał ze sobą wózek sklepowy. Po udanej misji poszliśmy się naradzić do naszej tajnej bazy - Toi Toi'a (choć ledwo się w nim mieściliśmy).
- Ale jak teraz przemalować wózek na żygowo-zgniły kolor? - Zapytał Sinedd.
- Nie wiem, zapytaj Rocketa. - Powiedziałem. Po czym z Toi Toi'owego klozetu wyskoczyła Babcia Stefcia i porwała Rocketa.
- Dobra, spytajmy się kogoś o zdrowych zmysłach. - Stwierdził Sinedd.
- Ja mam pomysł! - Wykrzyknął Thran.
- Nie, dziękuję. Chciałem kogoś o zdrowych zmysłach, a nie pijanego żula spod ławki, który ogląda "my little pony". - Odpowiedział Sinedd. - Micro-Ice'a też nie biorę pod uwagę, bo to jakiś goblin z dżungli, który  żywi się wyłącznie majonezem.
- Masz coś do majonezu!? - Powiedziałem. - A spadaj na krzaki, czopie! Skoro jesteś taki mądry, to zapytaj Ahito.
- Jakiego Ahito!? - Odparł Sinedd. - Przecież on już od 10 lat nie żyje!
- Odkryłeś Amerykę! - Dodał Thran.
- To po co to zombie wszędzie za nami chodzi? - Spytał Sinedd.
- Dla jaj. - Odpowiedziałem ambitnie.
- Dobra, mniejsza, jeśli chodzi o tego nawiedzonego umarlaka. Jeśli chodzi o wózek, to wystarczy go wrzucić do błota!
- Nie wystarczy! - Powiedział Sinedd - Nawet błoto idealnie nie odwzoruje brzydkiego koloru oczu D'Joka. Ale trudno. Lepsze to niż nic. Wrzucamy! - Lecz próba okazała się nie udana, bo właśnie Mark wszedł do wózka i zaczął tam się załatwiać, pod pretekstem, że jeszcze nigdy nie próbował w wózku z Biedronki. W końcu po godzinie czekania udało nam się wytaplać wózek w błocie. Teraz mogliśmy go zaprezentować D'Jokowi.
   Wkrótce pokazaliśmy jubilatowi nasze dzieło. Dee nie był pod wrażeniem, ale przyjął nasz hojny dar. Następnie wskoczył do wózka, ubrany w "kunsztowne odzienie" i nakazał nam wozić go w tym wózku przez wszystkie Akilliańskie uliczki i śpiewać hymny na jego cześć. Zatem zaczęliśmy śpiewać chórem:
- D'Jokosław to wielki milooooord! Wychwalajcie naszego paaanaa! On najsilniejszy, on najprzystojniejszy, on najłaskawszy, on najurodziwszy..!
- On ma wielki, rudy zad!!! - Dodał Mark, przepięknie fałszując.
   W ten sposób przemierzaliśmy cieśniny uliczne, a spojrzenia przechodniów były bezcenne. W końcu dzień już dobiegał końca, a D'Jok był bardzo usatysfakcjonowany, tym jak go tłumy wielbiły. W końcu cały ten dzień męczarni podsumował, ujmując to w krótkim zdaniu:
- Wszystko dobre, co się dobrze kończy! - Powiedział donośnie. Po czym żeby było lepiej, przyszła Haniack, z wielkim, czekoladowych, smakowicie wyglądającym tortem.
- Wszystkiego najlepszego! To specjalnie dla ciebie! - Powiedziała uroczyście, po czym rzuciła ciastem prosto w twarz D'Joka, głośno się śmiejąc. I żeby było jasne, miała napad śmiechu do końca wieczora. 3 godziny nieustannego, głupkowatego śmiechu:
- Haha huhu hohoh hyhyh heheh hihih hahah ohoh huhuh hyhyh heheh błahuhuhuhuhu!
   W sumie nic dodać, nic ująć. Pozytywny komentarz do pięknego Happy Endu "wszystko dobre, co się dobrze kończy". :)

Dziękuję wiernym czytelnikom!
Przy okazji składam najlepsze życzenia
Ali, która obchodzi jutro urodziny.
Wszystkiego najlepszego! Żeby twe
życie zawsze było głupkowate, pełne
śmiechu i idiotowatości. 
I wam wszystkim tego samego, życzy:
Haniack - Mistrzyni rozwalania systemu :)

8 komentarzy:

  1. Nie wiem czy znam te Ale pewnie nie ale się dołączam ^^ i się przyczepie się, że bo przy urodzinach powinien być solenizant ale całość jest super !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale mi się wydaje, że właśnie solenizant jest do imienin, ale mniejsza... :)

      Usuń
  2. Tak mi polonista mówił. Z DOKTORATEM !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może... :) Oj tam, nie chce mi się zmieniać... ^^ Ale dzięki, że piszesz, na przyszłość będę wiedzieć :)

      Usuń
    2. "Solenizant to ktoś, kto ma danego dnia imieniny lub urodziny. Jubilat to ktoś, kto obchodzi jubileusz. Pięciolatek zdmuchujący świeczki na swoim torcie urodzinowym na pewno nie jest jubilatem. Nie są też jubilatami ani solenizantami górnicy w dniu 4 grudnia (Barbórka) ani nauczyciele w Dniu Edukacji Narodowej.

      — Mirosław Bańko"

      Usuń
  3. Rozdział jest boski, nie mogę przestać się śmiać.
    Piszesz bardzo ciekawie, rozśmieszasz czytelnika do łez. Podoba mi się ten pamiętnik... z tym zdjęciem ślubnym, myślałam, że padnę. xD
    Ogólnie fenomen. Postaram się komentować każdy w miarę możliwości.
    Niech Moc Będzie z Tobą! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Wiko :) Cóż, taka już moja praca żeby rozśmieszać ludzi... Cieszę się, że komuś moja twórczość się podoba. :D

      Pozdro, niech Moc będzie z Tobą również! :*

      Usuń