wtorek, 31 grudnia 2013

"W grudniu po południu"

Micro-Ice’s Diary:

- Koniec tego! Zrywam z tobą!
- Nie!! Nie ośmielisz się zerwać moich sztucznych bokobrodów!
- Nie o to mi chodzi, siermięgo! Koniec naszego związku!
- Aaa… Okej. Przerwa, w sensie. Czyli wiążemy się z powrotem za 5 minut, gdy już zdążysz kupić niezbędne do migdalenia się migdały.
- Nie, kolego. Nie będzie żadnych migdałów i żadnego pieprzu. Odtąd nie jesteśmy już razem…
- Jak to?! Wszakże razem jesteśmy człowiekami, czyż nie?
- Taaak! Ale nie o tym mowa! Nie będziemy już gejami od tej pory!
- Kiedy ja nigdy nie byłem gejem!
- Ach, tak! Teraz się przyznajesz, że mnie zdradzałeś! Jakieś brudne sprawy z Adin, co?!
- Nie… Z Adin nie robiłem dosłownie nic, od czego można by się ubrudzić…
- Dość! Kamery mówią swoje! Wiem, co kryjesz…
- Aaa! Sugerujesz, żebym się rozebrał?
- Nie udawaj półgłówka!
- Nie udaję.
- Aaa, to takie buty! W takim razie żegnam!
- Kogo?
- Ciebie, głombie! Nie zamierzam dłużej być z tobą lessbijem. Clamp jest zdecydowanie lepszym partnerem. – To rzekłszy, zostawił swego ex na pastwę losu, a ten dostał zawału pachwin…

* * *

Dzień był ponury… Siedziałem sobie w hotelu, zastanawiając się przy tym, gdzie podziały się Mei i Tia… Jak na mnie przystało, nie zaprzątam sobie głowy tak głupkowatymi, do granic pozbawionymi sensu pytaniami typu: „Gdzie ktoś się podziewa?” Trapią mnie bardziej zagadki jak: „Gdzie podziewają się lody jarzynowe z adwokatową posypką, które leżą w pokoju Clampa?” – Dotąd nie otrzymałem odpowiedzi…
Nie odbiegając… Tego pochmurnego poranka jak z prędkością światła rozeszły się po hotelu fascynujące wieści dotyczące ciężkiego stanu naszego trenera Aarcha, a mianowicie był ciężarny. Wszyscy bardzo podekscytowani oczekiwaliśmy przyjścia na świat młodego Snow Kida; Z początku niewinnego niemowlęcia, któremu z czasem można wszczepić wiele dobrych nawyków, zachowań, nauczyć go odpowiednich manier i ogółem rzecz biorąc, wychować go. Gdyby jednak ów młodzieniec okazał się dziewczynką, będzie mógł wówczas zostać naszą żoną (n a s z ą - wspólną - żeby uniknąć niepotrzebnych kontrowersji). Bardzo miałem ochotę, by obwiesić tę nowinę naszym koleżankom płci pięknej (pomijając D’Joka, który zdążył się obeznać w temacie). A poza tym – dziwnym zbiegiem okoliczności – zniknął wszelki obkład na kanapki (chodzi o takie małe kanapki z chleba bądź bułek, nie o sofę stojącą w salonie), a panniska posiadały jajka, toteż mogłyby nam łaskawie wyprodukować pastę jajeczną (do kanapek, rzecz jasna, choć Mark myje nią zęby z pewnych powodów).
Niewiadomą jest także kwestia samej ciąży Aarcha. Ciążaty z całą pewnością jest, acz nikt ze Snow Kidsów nie ma niebieskiego pojęcia, kto jest ojcem… Podejrzewamy Artegora lub Clampa, zresztą niczego nie można przedwcześnie stwierdzić, bowiem dobrze wiemy, iż najbardziej kwalifikują się Adin i Dame Simbai.
Ponadto Mark zakupił paczkę petard sylwestrowych. Niemniej w ostrzeżeniu nie było napisane, iż są one niezdatne do jedzenia, zatem spożył je ze smakiem od zaraz. Po czasie miał iście przerażające problemy z układem pokarmowym i stwierdzić, iż trzeba wszcząć poszukiwania niegodziwca-producenta petard, który nie pofatygował się ostrzec przed konsumpcją artykułu.
Podsumowując, mamy do załatwienia trzy ninjowskie misje; namierzenie Mei, Tii i pasty jajecznej, namierzenie sprawcy ciąży Aarcha, namierzenie producenta petard. W związku z powyższym podzieliliśmy drużynę na osobne drużyny. Bez Mei i Tii (i pasty jajecznej) było nas siedmiu. Po chwili z kominka wyskoczyła Babcia Stefcia i wyjątkowo porwała Rocketa i tym sposobem zostało nas sześciu. Nasze dwuosobowe grupy wyglądały następująco: Ahito + Mark; Ja + Thran; D’Jok + Sinedd (= miętowa miłość). Mnie i Thrana zobowiązano do przyprowadzenia Mei, Tii i pasty jajecznej. Ahito i Markowi przydzielono zdemaskowanie legendarnego gwałciciela podeszłych starców. D’Jok i Sinedd poszli zaś – ładnie ujmując – uderzyć producenta petard. Poza tym Thran obdarował nas krótkofalówkami przebranymi za kieszonkowe bakłażany, aby nie wzbudzać podejrzeń.

* * *

- Oto mój znakomitej jakości oryginalny lokalizator piracki! – wyrecytował Thran.
- Niewątpliwie… - odrzekłem cynicznie, bowiem wszelki sprzęt rzekomo należący do piratów, był naprawdę skradziony technoidowi.
- …zaraz nam powie, gdzie są nasze zguby… - Stałem jak głupek, przyglądając się poczynaniom Thrana i jego kosmicznego urządzenia, czekając na jakieś komendy. Póki co nie byłem nadto potrzebny. – Jest! I każe kierować się w tamtą stronę! – zarządził kolega entuzjastycznie. Tymczasem doszedł mnie dziwny odgłos dobiegający z moich spodni. Niemniej moja trwoga szybko przygasła; Przypomniało mi się, że przecież trzymałem w kieszeni bakłażan. Przystawiłem urządzenie do ucha:
- Halo? Jest tam kto? – pytał po drugiej stronie D’Jok.
- Nie, nie ma – odpowiedziałem roztropnie, po czym odczekałem minutę, aż mój rozmówca pojmie dowcip.
- Cha, to śmieszne – stwierdził mój nadzwyczaj rezolutny przyjaciel. – Thran, połącz nas proszę z Markiem. – Ten zaś, również z bakłażanem przy uchu, odparł: - Powinni odebrać. Wibracja działa na pewno. – Pomyślałem sobie wtenczas, iż Mark z pewnością zapomniał o bakłażanach i dla usunięcia dziwnego uczucia wibrującej krótkofalówki drapie się po tyłku.
- Aaa!!! – dosięgły nas przeraźliwe krzyki Marka. Zresztą nie dziwota, gdy był w parze ze świętej pamięci Ahito. – Ten zombie nagle ożył! I powiedział, żebym odebrał bakłażan. I nie macie pojęcia, co zrobiłem!
- Odebrałeś? – zapytałem sceptycznie.
- Nie! Przypomniałem sobie, że ten bakłażan to krótkofalówka i ją odebrałem!
- Ach, serio? – zapytałem znów sceptycznie.
- Nie! Gdyż wpierw zupełnie o tym zapomniałem! Nie wiedziałem o co chodzi, zatem począłem się drapać po tyłku, aby zlikwidować uporczywe uczucie swędzenia w okolicach odbytu.
- Ach, doprawdy? – zapytałem także sceptycznie.
- Coś ty! Wpierw też uznałem, że mam półpaśca i … - Zanim Mark zdążył dokończyć, D’Jok mu przerwał, zresztą odechciało mi się cały czas stawiać sceptycznych zapytań.
- Chciałem powiedzieć Mark, że odnaleźliśmy z Sineddem dom tego całego producenta petard. Co mamy teraz według ciebie zrobić? – Ton głosu dawał po sobie znać, że chłopak jest mocno zażenowany charakterem swojego zadania.
- Wylejcie olej rzepakowy przez komin! Albo nie! Lepiej benzynę! Bo jak w środku będzie ogień, to mu dom wysadzicie, buhahahahahahahahahahaha! – powiedział Mark, śmiejąc się przy tym sadystycznie.
- Okej – powiedział D’Jok i odszedł z Sineddem, co słychać było po dźwięku patatających po chodniku kucyków.
* * *
Wyłączyliśmy bakłażany na powrót i trwaliśmy w takim stanie przez dziesięć minut. Wraz z Thranem dochodziliśmy powoli do akilliańskiego szpitala, gdy nagle znów zadzwoniła krótkofalówka.
- Cześć, to my! – odezwał się Sinedd. – Już wiemy, kto zapłodnił Aarcha!
- Kto?! – zapytał coraz bardziej zaintrygowany Thran.
- Święty Mikołaj!!! – wykrzyknął dumny z siebie D’Jok. Spojrzeliśmy po sobie z Thranem, upewniając się przy tym, że wypowiedź D’Joka rzeczywiście brzmiała jak głupi żart.
- Czyżbyście nie wierzyli?! Patrzcie, co znaleźliśmy w odebranych SMS’ach w telefonie Aarcha! Adin mu to wysłała i wszystko już, ogólnie rzecz biorąc, wiemy, zważywszy na to, iż życzenia od Adin nigdy nie są szczere. Zwróćcie uwagę:

Dziś Mikołaj jest nie w sosie,
Elf przeleciał mu gosposie.
Aktem zemsty dziad brodaty
Rucha wszystkie inne skrzaty.
Renifery oburzone,
Bo ich tyłki też ruszone.
A więc życzę Ci wszystkiego najlepszego,
By Mikołaj Cię nie „tego”.

* * *

Dzięki zeznaniom wyrośniętych kolegów zupełnie zmieniłem zdanie o Świętym Mikołaju. Aż ciarki mnie przeszły na myśl, że ten brodacz może czaić się gdzieś w krzakach i na mnie czyhać. W pewnej chwili dziwny sprzęcior Thrana stwierdził, że niewiasty ukrywają się w szpitalu. Wspięliśmy się zatem na drzewa i wskoczyliśmy przez okno do środka. Oczywiście byłem in cognito i mało co widziałem, wskutek cały czas potykałem się po drodze, co najmniej jak dziadek Roman. Całe szczęście zastaliśmy pusty pokój. Thran niczym prawdziwy tajny agent wyjrzał zza drzwi, po czym raptownie się schował.
- Są tam ludzie… - szepnął. „Nie, wiesz? Myślałem, że małpy” – dodałem w myślach. Tymczasem z pokoju nieopodal dobiegły nas szczekania i miauczenia Aarcha. Pognaliśmy tam bez zastanowienia. Bardzo chcieliśmy załapać się na poród.
- Poszalałyście??!! – Wrzeszczał spaślak na dwie, sterczące nad nim, pielęgniarki.
Okazało się, że Aarch cały czas miał do czynienia z przebranymi Mei i Tią. Po wydarzeniach z ubiegłego rozdziału lekko im się przytyło; Pączki nie okazały się zbyt dobrą recepturą na skuteczne odchudzanie. Wskutek postanowiły wstrzykiwać ludziom tłuszcz w brzuchy, aby inni byli grubsi od nich. Jedną z ich ofiar okazał się Aarch, który dostał zawału pachwin po tym, jak Artegor go rzucił, bo w kamerach ujrzał zdradzającego go z Adin Aarcha. – I wszystko jasne! A dzidziuś u Snow Kidsów będzie i tak, ponieważ „Adin jest ciążata”, jak to ujął profesjonalny doktor Konrad.
Zadowoleni, że udało nam się rozwikłać zagadki i zakończyć misje, usiedliśmy przed telewizorem, gapiąc się, jak przez pełną godzinę cały czas emitują reklamy Mice’a bez cukru.
- W sumie dobrze, że nie mamy już żadnych problemów. Teraz z czystym sumieniem możemy zacząć nowy rok! – weselił się D’Jok. Nagle w telewizji zabłysł komunikat:
Poszukiwani D’Jok i Sinedd ze Snow Kidsów. Oskarżeni za wysadzenie w powietrze domu pewnego producenta petard wraz z rzeczonym właścicielem owej posiadłości. Jeżeli nie zgłoszą się na posterunek policji w ciągu 72 godzin, Święty Mikołaj nie będzie dla nich dobry w tym roku.
To ostatnie zdanie mocno emanowało grozą… D’Jok wybuchł płaczem i pobiegł szukać Sonego (który był wówczas na Genesis, ale to szczegół).

___________________________________________________________
Nie bijcie!!! Wiem, że wyszło słabo... :'(
Haniack pozdrawia, a życzenia składała już w ostatniej notce. :)
Cadenzie, Ali, Kacperkowi, Laurce, Wice, Mrocznej Kiwi <3
By the way… Kacper, Laurka, jesteście tam???!!! :(

7 komentarzy:

  1. Jeden z lepszych rozdziałów od ostatniego czasu.
    Moim skromnym zdaniem wyszedł świetnie( niczym ***** *********- mam nadzieję iż się domyślisz ;P).
    Pozdrawiam i życzę szczęśliwego roku pełnego patatających KWCSów i nie powiem co robiących włochaczów. A jak chodzi o przerwaną grę w państwa i miasta, to sorry. Weszli wkurzeni do mojego pokoju( co Małgosia chyba słyszała) i wyłączyli telefon :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, ok :) Małgorzat coś tam wspominał... Nie miałam kasy, żeby odpisać. I nie wiem, czy będę mogła pojechać do babci, bo właśnie się na mnie wkurzyła, że nie wysłałam jej życzeń (Marysi też to się tyczy). Ogółem może jutro bądź za parę dni jej przejdzie... xD A nawet jak nocować tam nie będę mogła, to namówię rodziców na wypad do kina albo na basen, a wówczas się spotkamy... :]
      PS: A poza tym uważam, że rozdział nie jest zbytnio dobry... Ale kwestia gustu.
      PPS: Nie, niestety nie domyśliłam się, co kryje się za gwiazdkami... Dziwne... o.O Coś z majonezem? Taka tam myśl mnie naszła... :]
      PPPS: Trzeba wszcząć śledzenie Włochacza. xD
      PPPPS: Ciekawe, czy KWCS lubi żelki... o.O
      PPPPPS: Haha, pewnie zauważyłaś, że znalazłam sobie kod na padający śnieżek... Ładny, nieprawdaż??? :D

      Pzdr :*

      Usuń
  2. Cadenza:

    VERYVERYVERYVERYVERY...
    le 5 hours later
    VERYGOOD rozdział <3
    Idealny! :)
    A gdzie moje namiętne chwile z D'Jokiem? :D
    Hahaha. Wiele znaczy dla mnie ten blog, tak jak i ty.
    Piszesz fenomenalne rozdziały. Ja wrócę w wieeelkim stylu xd
    Skoro ty mówisz mylove, to ja będę mówić honey. xD
    Myhoney, jestem oszołomiona. Nie omieszkam dodać, iż ja już wczoraj przed północą czytałam, tyle że zepsułam komentarz :c
    Myhoney, niechaj że złote platynowe pióro kacze panny Haniaqq nigdyż nie spoczywa!
    Wyrazy pozdrowień i uśśściski <33333333 ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. jeestem i nie słaby, ale bardzo dobry i po paru słowach już pomału sie sssssssówałem z krzesła. :D to tyle dziękuje

    pozdrawiam was

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A którześ ty jesteś, drogi jegomościu o_O

      Usuń
  4. Następna! Zabije! Tu nie ma żadnego gorszego rozdziału! Są najlepsze! Nigdy wam nie dorównam. D'Jok mnie powala na dywan, który ma na mnie focha od bardzo dawna...
    Boski, fantastyczny, genialny...nie ma synonimów na rozdział!
    Zaskoczę Cię
    ...
    ...
    ...
    ...
    ...
    KOCHAM CIĘ!<3 xD
    MTFBWY!<3

    Ps. thx za dedyś :*

    OdpowiedzUsuń