piątek, 22 lutego 2013

"2 część czegoś tam"

 ...I dalszy ciąg nastąpił...
:)

  Ten dzień rozpoczął się w bardzo dziwny sposób. Mianowicie, poszedłem do pokoju telewizyjnego hotelu SK, bo stał tam automat z czarnym Frugo. XD Gdy zacząłem się zbliżać do celu, nagle automat zaczął się ruszać. Wtedy podchodziłem coraz bliżej, a on tak jakby zaczął uciekać. Jak to możliwie? Od kiedy automaty chodzą? - Zadawałem sobie pytania. - A może mam halucynacje? Wypiłem za dużo Frugo, czy co!? Może coś brałem nie wiedząc o tym! I tak wszyscy mówią, że wyglądam i zachowuję się jakbym coś brał. - Ale tym razem to nie był żart. Ten automat najzwyczajniej w świecie się poruszał! Postanowiłem więc cicho się zakraść. W końcu rzuciłem się na automat przewracając go i usłyszałem czyjś głos.
- Aaaa! Proszę! Zostaw mnie w spokoju!!! - Ktoś wołał. Rozejrzałem się jeszcze raz dookoła i nie widząc nikogo jeszcze bardziej uznałem, że jestem nietrzeźwy.
- WTF??? - Powiedziałem. Po czym automat wstał.
- To ty, Micro! - Poznałem po głosie, że to Rocket. - W zbiegu dziwnych wydarzeń musiałem schować się w automacie przed tą szaloną babcią! - Biedak stał w automacie, a nogi wystawały mu na dole i umożliwiały poruszanie się. Twarz miał schowaną w paczce od Lays'ów o smaku paprykowym.
- Aż tak źle? - Spytałem. - Babcia dała ci kosza?
- Nie. Ale Tia poszła się zemścić! I miała w ręku to takie coś do przepychania kibli!!!!
- Zaczynam się jej bać. - Przyznałem po czym zostawiłem Rocketa sam na sam, ze swoimi dziwnymi problemami.
   Akurat przechodziłem niedaleko D'Joka i Thrana. Koło Thrana stało jakieś dziwne urządzenie, więc podszedłem do nich, aby dowiedzieć się coś więcej.
- Hej! Co to jest? - Zapytałem.
- Hmm... Jakby to ująć... Namierzato-rzucato-jedzenio-zgniłosław. XD - Odpowiedział Thran. Spojrzałem na niego trochę nieogarniętym wzrokiem. - No to tak. Jest to robot, którego dziś stworzyłem. Codziennie trzeba go napełniać owocami lub warzywami, które on zamienia na zgniłe. Możesz sterować nim za pomocą pilota. Wpisz imię człowieka, a on go namierzy, a jak naciśniesz czerwony guzik, to rzuca swoją zawartością, czyli zgniłym jedzeniem w tego kogo wybrałeś.
- Aha...? A jakieś skutki uboczne?
- Ymm... Tak... Jakby to ująć... Jeśli nie zużyje tego czym go napełniłeś, to będzie musiał skorzystać z toalety, a ta czynność zajmie mu co najmniej 3 godziny. I... trzeba pamiętać, żeby dobrze zamknąć drzwi, bo ulatniający się, niebezpieczny zapach może spowodować koniec ziemskiej cywilizacji. - Posłałem mu głupie spojrzenie. - No to tyle... - Po czym uśmiechnął się niewinnie. - Aha! Zapomniałem dodać, że jak zgubisz gdzieś pilota to wystarczy powiedzieć "bakłażan" a robot sam ci go przyniesie.
   Opuściłem więc kolegów i poszedłem w poszukiwaniu bardziej normalnego towarzystwa. Przechodziłem koło pokoju Marka i Sinedda słysząc bardzo inteligentne dialogi. Wszedłem do środka. Oprócz ich dwóch, była tam Mei. Najwyraźniej pokłóciła się z Sineddem.
- Mei! O co chodzi? - Mówił Sinedd, po czym zaczął trząść jej krzesłem żeby się odezwała.
- Nie ruszaj mojego krzesła!!! - Odparła Mei.
- No właśnie Sinedd! Po co ruchasz jej krzesło!? - Jak zwykle Mark miał pełno skojarzeń nie na miejscu.
  Poszedłem więc dalej... Nagle usłyszałem dziwny hałas z dużej sali treningowej. Pobiegłem sprawdzić co się tam dzieje. Przebrałem się za krzaczek i poszedłem obserwować tą sytuację. No więc tak:
   Na jednym końcu sali stała Tia. (Powiało zgrozą... :X) W jej oczach widać było zazdrość, nienawiść i rządzę mordu!!! W ręce trzymała przepychacz o kibla i najwyraźniej miała zamiar zawahać się go użyć. Zaś na drugim końcu sali stała nawiedzona babcia. Była ubrana w kowbojskie kozaki i kapelusz, w ręce trzymała lasso a do tego wszystkiego najbardziej pasował złoty gorset w panterkę z gaciami do kompletu. Fałdki skórne lały jej się po ciele jak wodospad...hehehe XD Nie zdziwiłbym się jakby nagle zaczęła jodłować, ale teraz były nastawione na bitwę.
- Właściwie to nie wiem dlaczego piszesz się na wojnę. I tak nie masz szans. Hahaha! - Powiedziała prowokująco Babcia Stefcia.
- Ja tylko pragnę odzyskać mojego chłopaka!
- Aby na pewno? Po pierwsze, Rocket kocha mnie, po drugie jestem sto razy ładniejsza co widać na załączonym obrazku, a po trzecie nie wiesz przed kim stoisz. Wiesz jak się nazywam? - A Tia na to wpadła na genialny pomysł.
- BAKŁAŻAN!!! - Krzyknęła z całej siły!
-  Co??? Wypraszam sobie! - Wściekła się Babcia Stefcia i zaczęła biec w stronę Tii z lassem w ręku.
   Nagle do sali wleciał robot Namierzato-rzucato-jedzenio-zgniłosław i zaczął atakować. Walka była krwawa! Aż w pewnej chwili stało się coś zupełnie niespodziewanego. Do sali wszedł Artegor.
- Hej! Co się tu wyprawia! Spadówa mi stąd! - Zaczął nas wyganiać, gdy nagle Babcia Stefcia się rozpromieniła. Jej oczy błyszczały niczym tęcza, gdy zobaczyła tego wściekłego, wkurzającego dziada. Ale jednak nie zważając na to, odkryła w nim kolejną miłość swego życia.
   Szczerze, współczuję wszystkim kochankom Babci Stefci. (Nawet temu dziadowi) Przynajmniej Rocket może dziś spać spokojnie. Ale kto wie? Nie znasz dnia ani godziny! A ona może zjawić się w twoim domu! Hłehehehe hyhy hoho huhuhu...
KONIEC
Dziękuję wszystkim czytelnikom,
którym w ogóle się podoba
mój blog i moje chore poczucie
humoru... :) Mam prośbę, piszcie
jeśli wam się podoba, to zrobię
więcej rozdziałów. Po prostu
potrzebuję jakiejś zachęty.
wasza frvr HANIACK :# :*

2 komentarze:

  1. Podoba się wszystkim, tylko tak im się podoba, że nie mają czasu pozostawić komentarza, bo lecą na następny rozdział <3 Wiem coś o tym. xD

    Pozdrawiam!! :) //Cadenza

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się bardzo podaoba wiem wiem , późno pisze, ale dopiero teraz odkryłam ten blog, jeśli ma nie być nowego GF to lepsze i to ...

    OdpowiedzUsuń