wtorek, 19 lutego 2013

"1 część czegoś tam... :)"

   I znów zadaję sobie pytanie... Kto normalny chodzi w nocy po mieście w ciemnych okularach z pistoletem na wodę, aby obrabować wszystkie sklepy w okolicy, z Czarnego Frugo? Odpowiedź prosta - Snow Kidsi... - Tak, tak... Jesteśmy dziwni, ale i tak nic nie przebije ostatnich ferii zimowych. :) No cóż... My po prostu bardzo mieliśmy ochotę na Frugo, a telewizja i tak nas nie nakryła. Co prawda goniła nas policja, weszli do jednego ze sklepów i już chcieli nas aresztować, ale na szczęście Mark odwrócił ich uwagę. (Ciekawe jak... hyhyhy...) W każdym razie, następnego dnia...
  Obudziliśmy się leżąc jak pijacy w jadalni hotelu Snow Kids na Akillianie. Stała nad nami Dame Simbai, przyglądając się ze zdziwieniem.
- Upiliście się? Wyglądacie koszmarnie! - Zaczęła nas wypytywać.
- My??? Jak moglibyśmy się upić!? W życiu! Przecież naz znasz! - Odpowiedział D'Jok.
- I właśnie dlatego podejrzewam was o najgorsze... Dobra, nie wiem co znowu zrobiliście, więc jak chcecie, przynajmniej udawać normalnych, cywilizowanych ludzi przed Archem, to radzę wam się pozbierać.
- Ok. Dame Simbai ma rację... Z resztą za 15 minut mamy trening. Nie wiem jak wy, ale ja idę. - Stwierdził Thran, nie dość trzeźwym głosem, po czym wstał i sobie poszedł. Po nim Ahito, Sinedd, Mei, Tia, Mark, D'Jok... A gdy Rocket wstał, to niestety z kosza na śmieci wyskoczyła Babcia Stefcia i porwała Rocketa, więc miał z głowy kolejny dzień... XD Aż w końcu zostałem sam. Bardzo nie chciało mi się iść na trening, więc zostałem w hotelu i powiedziałem Dame Simbai, że jestem chory. A ona na to stwierdziła, że to przez nadmiar picia, i że powinienem jeść więcej owoców. Po 5 minutach przyniosła mi miskę pełną owoców, więc zacząłem je jeść.
   Po południu Snow Kidsi wrócili do hotelu, patrząc na mnie ze zgrozą, oprócz Tii.
- Widziałeś może Rocketa? - Spytała mnie.
- Tak, widziałem go nam ranem, gdy ta szalona Babcia go porwała.
- Koniec tego! Będę walczyć z tą babą, choćby w fabryce pił mechanicznych!!! - Spojrzeliśmy na Tię z niedowierzaniem. Ona na prawdę była zazdrosna.
- Nie martw się Tia. Rocket woli ciebie! Kto by wolał jaką grubą babcię w cekinowej bieliźnie, której trzy czwarte ciała stanowią fałdy skórne. - Powiedziałem mając nadzieję, że ją pocieszę.
- A ty..? Czemu nie byłeś na treningu!!? Aha! Zapomniałem, że tu nikogo nie ma! - Powiedział obrażony D'Jok, po czym usiadł tyłem do mnie i zaczął rozmawiać z Markiem. - Micro Ice chyba się odchudza. Ale i tak to mu nic nie da. I tak nie przyjmą go do Top Model, chociaż bardzo o tym marzy.
- Powiedział ten, który nosi pantalony rozmiaru XXXL! - Dodałem i wrzuciłem mu ogryzek od jabłka o kaptura.
- A jeśli szuka pracy związanej ze sportem, to niech zostanie czirliderką! Mówię ci, będzie nadawał się idealnie! - Dalej mówił D'Jok, zwracając się do Marka.
- A nie lepiej żeby był pseudo kibicem? Zapłacę mu żeby wyszedł nago na środek boiska i odwracał uwagę przeciwnika. - Odpowiedział Mark. Te ich dialogi robiły się coraz bardziej irytujące, więc zacząłem rzucać w nich pestkami od arbuza, aż skończyło się to wielką bitwą na owoce. Ustaliliśmy, że jak trafi się w kogoś to ma się 1 punkt, jak w twarz to 3 punkty, a jak w tyłek to 5 punktów. Mieliśmy tak grać póki skończy się nam amunicja, a ten kto przegra będzie musiał to wszystko zjeść... hłehehe...
   Aż całą zabawę zepsuł nam Clamp. Przyszedł, ochrzanił nas, po czym zepsuł nam całą zabawę.

:(

A Tia poszła szukać Rocketa... - Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz